W chwili próby – zawsze na rękę władzy
Na prawicy toczy się dziś debata o dobór środków do walki o uczciwe wybory w Polsce.
W najbliższym czasie Prawo i Sprawiedliwość będzie brutalnie atakowane z dwóch stron. Obecna władza ustami sympatyzujących z nią mediów będzie lansowała wizję partii Jarosława Kaczyńskiego jako pieniaczy, którzy nie są w stanie uszanować wyniku wyborczego i chcą wyprowadzić Polaków na ulicę. Z kolei rzekomo antysystemowe partie czy środowiska pozaparlamentarne – w tym Ruch Narodowy – będą krytykowały Prawo i Sprawiedliwość za opieszałość i brak woli zainicjowania ulicznego buntu przeciwko fałszerstwom wyborczym.
Zgniła alternatywa
Niedawno pisałem w tygodniku „Gazeta Polska” o tym, że udział w Marszu Niepodległości organizowanym przez narodowców jest przykładaniem ręki do pompowania tego proputinowskiego ugrupowania. Dziś warto pociągnąć ten temat właśnie z powodu ataku narodowców na największą partię opozycyjną. Ataku odbywającego się przy dużym wsparciu mainstreamu – narodowcy są stale obecni w głównych mediach, a np. „Gazeta Wyborcza” opisuje ich manifestacje, w tym takie, które zgromadziły… 40 demonstrantów!
Każda z osób, które nie popiera Marszu Niepodległości, ale brała w nim udział, powinna uczciwie postawić sobie pytanie, czy jakiekolwiek wspieranie – pośrednie lub bezpośrednie – sił, które dziś wbijają jedynej poważnej sile opozycyjnej w parlamencie nóż w plecy, jest działaniem racjonalnym i zgodnym z racją stanu.
Putinowska twarz Ruchu Narodowego
Sądzę jednak, nic lepiej nie otrzeźwi patriotów biorących udział w Marszu Niepodległości, niż oddanie głosu samym narodowcom. Oto bowiem po 11 listopada na stronie Ruchnarodowy.org pojawił się wpis będący podsumowaniem tegorocznego marszu. Niektóre zawarte tam sformułowania zszokowałyby zapewne wielu Polaków maszerujących pod szyldem Ruchu Narodowego.
Okazuje się bowiem, że narodowcy jawnie głoszą idee nacjonalistyczne: „Podobnie jak tam [na Węgrzech – J.P.], tak i w Polsce widzimy zmiany na lepsze, widzimy że ludzie popierają ideę narodową i nacjonalistyczną. Z tak ogromnym poparciem mamy szansę wszystko zmienić. Mamy szansę znieść liberalizm i demokrację na rzecz systemu sprawiedliwego dla Polaków! Tylko dzięki Wam i Waszemu poparciu będzie to możliwe”.
Nacjonalizm jest podnoszeniem narodu do rangi religii. Trudno o ideę bardziej sprzeczną z polską tradycją, która była historią wielu narodów jednym organizmie państwowym. Gdyby szukać jej przedstawicieli we współczesnej historii Polski, to najprędzej udałoby się znaleźć w komunistycznej frakcji „partyzantów” związanej w Mieczysławem Moczarem.
Mówiąc o Węgrzech, narodowcy nie mają bynajmniej na myśli partii Viktora Orbána, ale Jobbik, skrajnie proputinowskie ugrupowanie, o którym wiele mówi choćby jego entuzjastyczny stosunek do oderwania Krymu od Ukrainy.
W tym kontekście jawne kwestionowanie demokracji jeży włos na głowie. Nie mamy tu bowiem do czynienia z akademikami, którzy przy dobrym winie prawią o zaletach państwa platońskiego, albo też teoretyzują nad genialnością monarchii oświeconej. Ci ludzie jednoznacznie stwierdzają, że demokracja jest złem, a równocześnie jako alternatywę dla niej wskazują wzorce putinowskie. Nie mówią tego wprost – są na to zbyt sprytni – ale dowodzą tego ich alianse polityczne z Węgrami, a także stosunek do rewolucji, a później wojny na Ukrainie. Aczkolwiek czasem i im zdarza się puścić parę z gęby, jak np. Arturowi Zawiszy, który stwierdził, że Putin to wybitny rosyjski polityk i taki człowiek przydałby się Polsce.
Cały komentarz ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"
