Debata na serio
Na prawicy często krytykujemy świat PR-u i marketingu, w którym rozmowa o polityce jest przykrywana papką medialną. Jest to krytyka jak najbardziej uprawniona.
Sypie się system emerytalny, jesteśmy niesuwerenni energetycznie, przeżera nas korupcja, trwa exodus emigracyjny na Zachód – można by tak długo wyliczać. Równocześnie olbrzymia część społeczeństwa jest zniechęcona polityką, wyznając tezę, że ktokolwiek będzie rządził, nic się nie zmieni. To właśnie w tej grupie społecznej tkwi klucz do sukcesu wyborczego prawicy na miarę Viktora Orbána – lemingów i tak nikt nie przekona. Czy pokazywanie wykrzywionych twarzy głównych sprawców upadku Polski to przekaz, który może przekonać rodaków – politycznych sceptyków? Wątpię. Ci ludzie oczekują pozytywnej propozycji odmiany swojego losu. Konserwatywna partia pretendująca do przejęcia władzy powinna im tę alternatywę nieustannie prezentować. Jeśli jej strategia wyborcza koncentruje się na skądinąd celnym wskazywaniu przez 24 godziny na dobę złodziei i nieudaczników, nie wróży to jej sukcesu na pożądaną miarę. To znaczy na miarę rewolucji politycznej wymiatającej sitwę (sic!) III RP.