KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

Po francusku société, po naszemu szajka

Najskuteczniejszym sposobem walki z wrogiem politycznym jest zastosowanie procedury nękania przez wymiar tzw. sprawiedliwości. Prokurator, sędzia, komornik oznaczają dziś zagrożenie, niebezpieczeństwo, strach przed różnego rodzaju karami, od kary grz

Najskuteczniejszym sposobem walki z wrogiem politycznym jest zastosowanie procedury nękania przez wymiar tzw. sprawiedliwości. Prokurator, sędzia, komornik oznaczają dziś zagrożenie, niebezpieczeństwo, strach przed różnego rodzaju karami, od kary grzywny poczynając, przez pozbawienie środków do życia, na więzieniu kończąc. Na dodatek w niesławie. W sądownictwie i aparacie ścigania strach przed szajką jest wręcz obezwładniający, nie mówiąc już o grożącej degradacji, utracie stanowiska czy odcięciu dostępu do żłobu.

Société, drodzy Czytelnicy, to towarzystwo. I nie jakieś tam towarzystwo z pubu albo z pracy, ale z wyższych sfer. My, Polacy, też mamy towarzystwo, a jakże. Jest to towarzystwo wzajemnej adoracji z wyższych sfer uprzywilejowania, a przywilejami obdziela towarzystwo elyta rządząca i towarzyszące jej towarzystwo adoracji. Tacy różni redaktorzy, publicyści i temu podobni. Ale nie tylko, o nie! Do tego towarzystwa dołączają coraz to nowi adoratorzy „towarzystwa”, naukowcy, artyści i wszyscy ci, którzy wietrzą w tym procederze same korzyści. I nawet trudno się dziwić, wszak rządzi III RP towarzystwo Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. I jak się wszyscy wespół w zespół natężą, porządzą jeszcze parę lat, to wystarczy, żeby urządzić się na stare lata i zaopatrzyć rodzinę. Bo rodzina jest najważniejsza, tyle tylko, że nie jakaś rodzina, ale własna. Cudza rodzina jest obciążeniem dla państwa i przeszkodą w realizacji zasad ideologii, którą można streścić krótko: „swój do swego, po swoje”.

Procedura zwalczania

Najwybitniejszy felietonista naszych czasów Maciej Rybiński niezwykle trafnie określił w jednym ze swoich tekstów ludzi panującego dziś w Polsce systemu: „Po francusku société, po naszemu szajka”. Tak zdefiniował PRL dziadek Maćka, kiedy Maciek był jeszcze dzieckiem. To znaczy w ciemnych czasach komuny. Szajka zwalcza wroga, bo bez wroga nie miałaby szans na sukces polityczny, wyborczy i medialny. Maciej Rybiński w jednym ze swoich felietonów na łamach dawnego tygodnika „Wprost” tak sformułował filozofię szajki: „Jedna z najważniejszych decyzji w polityce to wybór wroga. Wystarczy fałszywa decyzja, zły wybór i zamiast poparcia w walce z wrogiem ze strony wszystkich, którzy czują się zagrożeni, można łatwo samemu stać się wrogiem. Zostać poddanym procedurze zwalczania”.

Najskuteczniejszym sposobem walki z wrogiem politycznym jest zastosowanie procedury nękania przez wymiar tzw. sprawiedliwości. Prokurator, sędzia, komornik oznaczają dziś zagrożenie, niebezpieczeństwo, strach przed różnego rodzaju karami, od kary grzywny poczynając, przez pozbawienie środków do życia, na więzieniu kończąc. Na dodatek w niesławie. W sądownictwie i aparacie ścigania strach przed szajką jest wręcz obezwładniający, nie mówiąc już o grożącej degradacji, utracie stanowiska czy odcięciu dostępu do żłobu. Nic więc dziwnego, że coraz częściej mamy do czynienia ze straszeniem wroga politycznego sądami, co kończy się wyrokami połączonymi z pozbawieniem oskarżonych prawa do rzetelnej obrony i co za tym idzie – z pozbawieniem ich czci i honoru.

Procedurze zwalczania poddani są kibic „Staruch”, Krzysztof Wyszkowski, bo nie chce odszczekać prawdy o Bolku, a ostatnio, dzięki niezwykłej wręcz obrotności niejakiego sędziego Igora Tuleyi, wymiar sprawiedliwości zabierze się za małego i dużego Tomka, świadków, którzy świadczyli przeciwko doktorowi G., i za wszystkich, którzy niesłusznie oskarżyli chirurga o różne czyny, w tym łapówkarstwo. Wprawdzie sędzia wydał wyrok skazujący owego chirurga, ale w swoim oświadczeniu dał powszechnie do zrozumienia, że jest on niewinny i, jego zdaniem, to człowiek kryształowy pod każdym względem. No właśnie, to po co go skazał? Diabli wiedzą, ale myślę, że cały ten proces był koronkową robotą socjety postkomunistycznej, czyli szajki, w celu zrobienia wody z mózgu polskiego społeczeństwa, i tak już wielce nawodnionego. Że to niby pod wpływem wroga trzeba było skazać, ale słuszny sąd jest przekonany i ma dowody, że dowody przeciwko G. były sfabrykowane przez uwiedzioną przez dużego (a może małego?) Tomka pielęgniarkę.

Trendy porównania

Skąd ten Tomek – nieważne: duży czy mały – ma w sobie taką moc, czar i urok, czy też urodę, że do jego stóp padają jak muchy różne młodsze oraz starsze dziewczyny i gotowe są w imię niepowstrzymanej namiętności dopuścić się korupcji i różnych podstępnych działań przeciwko III RP, a zwłaszcza Platformie Obywatelskiej.

Trzeba gwoli sprawiedliwości dodać, że sędzia Tuleya nie należy do gatunku Tomków uwodzących na potęgę, co nietrudno zauważyć. Tuleyi nie da się porównać do agenta Tomka i myślę, że do wielu innych agentów, a nawet oskarżonych oraz świadków obrony. Wystarczyło na niego popatrzeć i go posłuchać, żeby dojść do wniosku, że facjatę ma on niepociągającą i najprawdopodobniej taką samą duszę. I jest tchórzem oraz karierowiczem. Pewnie marzy mu się funkcja ministra sprawiedliwości na miejsce Jarosława Gowina, tego przystojniaka. A jeśli nie ministra, to może sędziego wyższego szczebla albo asystenta Grasia do specjalnych poruczeń. Jest pojętny na polu zwalczania wroga politycznego, porównał przesłuchania świadków w sprawie doktora G. do procedur z czasów stalinowskich, bo wie, że to jest trendy. Różne typki z kół celebryckich i palikotowych posługują się co chwila porównywaniem działalności polityków PiS do czasów Stalina i Hitlera i nic im za to nie grozi, wręcz przeciwnie. Nie wychodzą ze studia telewizyjnego i nie spadają z łamów gazet, mogą pluć na Kaczyńskiego i PiS do woli, bo za to czeka ich od szajki nagroda. W tym medialna, ma się rozumieć.

Wejście szerokie, a koniec wąski

Ten Tuleya nie pamięta czasów stalinowskich, więc bredzi, co mu podpowiadają różni cwaniacy, którzy pamiętają. Moja mama była w roku 1946 aresztowana, przesłuchiwana, a następnie skazana na rok więzienia za poglądy. Mama była nauczycielką. Jedna z uczennic napisała kredą na tablicy „Precz z Rosją do Moskwy!”, a mama jej nie wydała. Wolała pójść do więzienia. Pragnę zauważyć, że moja mama skończyła Gimnazjum Sióstr Nazaretanek w Wilnie i miała nie taką maturę, jaką ma Tuleya, ale prawdziwą, bo przedwojenną. Tak wyglądały czasy stalinowskie, które ja dobrze pamiętam, bo za poglądy moich rodziców zostałam wyrzucona z liceum. Na szczęście przyjęto mnie w innym. A mój brat za poglądy rodziców, mimo celujących ocen z egzaminu wstępnego na polonistykę, nie został przyjęty na studia, czego władze Uniwersytetu Warszawskiego wcale nie ukrywały, a władze PRL uznały, że taki to się nadaje tylko na weterynarza. Nie skorzystał z tej łaski.

Obrzydzenie budzi we mnie powoływanie się różnych moralnych pętaków na czasy stalinowskie w kontekście współczesnych wydarzeń i w atmosferze „obrony” zasad demokracji. Ci ludzie urągają podstawowym zasadom kultury, etyki, o przyzwoitości nie wspominając. Jak nisko trzeba upaść, żeby w Polsce, gdzie naród zachował się godnie w czasach niewoli i okupacji hitlerowskiej i sowieckiej, nieporównanie godniej od innych narodów, upokarzać obywateli za pomocą nikczemnych, kłamliwych porównań i insynuacji. Nic dziwnego, że Maciej Rybiński porównał elity III RP do szajki.

To, co się nie udało komunistom-stalinistom i ich następcom, próbuje się dziś odrodzić w aurze europejskości i europejskiej cywilizacji, licząc na moralne spustoszenie, jakiego w duszach pokoleń Polaków dokonał tzw. socjalizm. Ale ku rozczarowaniu różnych Tuleyów i palikotowców naród nie dał się wykoleić, nie udało się wytrzebić w ludziach wiary katolickiej, miłości do ojczyzny i szacunku do historii. Trzeba więc ze zdwojoną siłą walczyć z tym niesfornym narodem i jego prawdziwymi elitami, trzeba wybrać wroga i „poddać go procedurze zwalczania”, jak zauważył Maciej Rybiński. Sędziemu Tuleyi współczuję, bo nie tylko że zakazano mu komentowania wyroku na doktora G., to na dodatek wpadł w tuleję pogardy społecznej. Wejście było szerokie, ale koniec będzie wąski. Jak to z lejkami bywa. A z takiego urządzenia nie ma wyjścia, jeśli nie jest się materiałem płynnym. Można się zakorkować na amen.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Krystyna Grzybowska