Oba scenariusze działań obecnej opozycji wobec mediów publicznych są bezprawne, byłyby otwartym łamaniem prawa i Rada Mediów Narodowych ostrzega, że za to jest kiedyś odpowiedzialność karna - powiedziała w radiowych "Sygnałach dnia" Joanna Lichocka z RMN. Poseł PiS w rozmowie z Katarzyną Gójską odniosła się też do szumnych zapowiedzi odnośnie konieczności "zweryfikowania dziennikarzy". "To jest nawiązanie do metod totalitarnych" z czasów stanu wojennego - stwierdziła Lichocka.
Lichocka mówiła w radiowej Jedynce o planach Platformy Obywatelskiej i jej prawdopodobnych koalicjantów, dotyczących przejęcia lub zlikwidowania mediów publicznych. Rada Mediów Narodowych wydała w tej sprawie pismo, ostrzegając przed podejmowaniem bezprawnych działań.
Myśmy to oświadczenie wydali w odpowiedzi właśnie na zapowiedzi polityków PO i ich propagandzistów, którzy spekulują o dwóch możliwościach przejęcia i zniszczenia wolności w mediach, przejęcia mediów publicznych. Jeden za pomocą uchwały sejmowej, która zmieni skład Rady Mediów Narodowych, która powołuje zarządy spółek mediów publicznych albo poprzez postawienie w stan likwidacji. Oba te scenariusze są bezprawne, byłyby otwartym łamaniem prawa i RMN może nie tyle apeluje, co ostrzega polityków obecnej opozycji, że za to jest kiedyś odpowiedzialność karna
Sprawa nie jest jednak tak łatwa do wykonania. "Jeżeli ktoś chciałby zmieniać sytuację w mediach publicznych, to może to robić za pomocą ustawy. Trzeba przyjąć ustawę przez Sejm, przez parlament, ta ustawa musi być podpisana przez prezydenta i dopiero potem mogą sobie zmieniać według nowej ustawy zarządy mediów publicznych" - przypomniała proces legislacyjny Lichocka.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości oceniła także, że same takie zapowiedzi walki z mediami publicznymi, jakie prowadzone są "z pogardą i butą", są podważaniem ich pozycji. Chodzi także o wpływy finansowe - przykładowo likwidacja TVP Info spowodowałaby możliwość nowego "podziału tortu" z wpływów z reklam. Oczywiście skorzystałyby na tym stacje takie jak TVN. "To jest działanie na rzecz tych mediów, które są zbrojnym działaniem propagandowym Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów" - stwierdziła Joanna Lichocka.
To prężenie muskułów i opowiadanie czego oni nie zrobią z mediami jest wywieraniem presji na dziennikarzy mediów publicznych, mających na celu ich zastraszenie i spowodowanie ich gorszej działalności. Oczywiście strachy na lachy. Ci dziennikarze którzy pracują w mediach publicznych, są wierni misji dziennikarskiej, wiedzą że prawda się obroni, wiedzą że warto być przyzwoitym w tym zawodzie i takie różne działania nie robią na nich wrażenia
Przypomniała, że już teraz politycy Platformy Obywatelskiej zachowują się chamsko wobec dziennikarzy mediów publicznych, trzaskając drzwiami, używając pyskówek itp.
Lichocka zaznaczyła, że obecnie wprost mówi się o konieczności weryfikacji dziennikarzy. "To jest nawiązanie do tego, co stało się w stanie wojennym" - powiedziała. Przypomniała, że PZPR wraz ze Służbą Bezpieczeństwa zorganizowała komisje weryfikacyjne w każdym ówczesnym województwie i tam decydowano, kto powinien móc dalej pisać, a kto nie.
W ten sposób straciło pracę 10 procent ówczesnych dziennikarzy. Środowiska które temu kibicowały dzisiaj są w Platformie Obywatelskiej i w Lewicy (...). To jest nawiązanie do metod totalitarnych
To nie jedyny sposób patrzenia z pogardą na tych, którzy myślą inaczej. Katarzyna Gójska przytoczyła stwierdzenie z tekstu Jarosława Bratkiewicza w Gazecie Wyborczej, w którym nazwał on wyborców PiS "małpioludzką czeredą". Bartkiewicz to jeden z antybohaterów "Resetu", twórca polityki wschodniej w rządzie Tuska.
To człowiek po rosyjskich szkołach. To wyraz pogardy nie tylko wobec Polaków, ale całego środowiska. Z taką samą pogardą spotykali się zwolennicy rządu Jana Olszewskiego i zwolennicy lustracji. Słyszeliśmy, że jesteśmy ciemnogrodem
Przypomniała o kolejnych falach tej pogardy w kolejnych latach, o "moherowych beretach", czy nawet atakach fizycznych w latach późniejszych.