- Nic już mnie w Polsce nie zadziwi i nikt mi nic nie wmówi. Dotknęłam tych faktów i poznałam relacje ludzi, którzy byli ofiarami, albo widzieli to na własne oczy. Ciągle można odkrywać nowe fakty, bo nasza historia była bardzo długo przemilczana. Białe plamy, o których śpiewał Jacek Kaczmarski, ciągną się u nas od powstań do dziś. I ciągle mamy obowiązek je zasypywać.
- powiedziała Barbara Miczko-Malcher, dziennikarka Radia Poznań, ostatnio odznaczona przez prezydenta Andrzeja Dudę Złotym Krzyżem Zasługi.
Przyjaźniła się z legendarnymi poetami wypchniętymi na margines przez PRL – Witkiem Różańskim i Andrzejem Babińskim. Jej dziadka Niemcy zamordowali w Forcie VII w Poznaniu, w którym zginęła podobna liczba przedstawicieli polskich elit, co w Katyniu.
Przez całe życie zajmowała się teatrem, znając Krystynę Feldman, Tadeusza Łomnickiego czy Gustawa Holoubka.
Wyobraź sobie, że ja, która kocham teatr, przestałam do niego chodzić. Młody widz, który nie widział innych rzeczy, może dać się na to nabrać. Ja już nie jestem młodym widzem, choć żałuję, bo wolałabym być młoda… I oczekuję czegoś więcej od teatru. Te wszystkie poprawności polityczne mnie nie interesują. Mnie interesuje sztuka.
- wyjaśniła powody swojej decyzji w rozmowie z Piotrem Lisiewiczem.
Mocna rozmowa łamiąca dziennikarskie tabu poniżej: