Obok oddolnego punkrocka, który tworzyła m. in. trójmiejska scena, pojawiali się zupełnie inni „buntownicy”: - Przyjechała do Jarocina ekipa punkowców z Warszawy, z którymi żeśmy prowadzili dyskusję. W pewnym momencie zrobiła się już taka napięta sytuacja, że to lada moment to mogło eksplodować i skończyć się konkretnym laniem. Ale na koniec padło tak głupie stwierdzenie, że myśmy bez słowa odeszli. Jeden z tych głównych doktrynerów warszawskich stwierdził, że nikt więcej nie zrobił dla punkrocka niż ZSMP.
Jak dokonywała się manipulacja punkowym przekazem?
– W radio, w Rozgłośni Harcerskiej, prowadzonej przez Pawła Sito, usłyszałem piosenki, które mówiły o tragedii np. dzieci czy obywateli, ale mieszkających czy to w Ameryce Środkowej, czy na Bliskim Wschodzie, czyli generalnie te tematy można powiedzieć kolokwialnie, były z dupy.
Jak stwierdził Kodym, w jego środowisku powielanie takich treści dyskredytowało. Ale komunistyczna władza inwestowała w kanalizowanie buntowników niemałe środki:
- Emisariusz przysłany z ramienia Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego z Torunia Waldek Rudziecki, który był wcześniej szefem klubu „Odnowa”, przyjechał do Trójmiasta. Dostał mieszkanie służbowe. Odgórnie, po latach żeśmy się dowiedzieli, że to była dyrektywa, prikaz wydany przez jakąś egzekutywę PZPR-owską, żeby zapanować nad tym żywiołem, bo to się może wymknąć spod kontroli.
To temu służyły zdaniem lidera Apteki różne kulturalne instytucje:
- To była spółdzielnia, nazywała się Młodzieżowe Centrum Kultury, które od razu dostało siedzibę i dofinansowanie. Prezesową była pani, która wcześniej była dyrektorką Teatru Dramatycznego, w ogóle ten teatr to był jeden wielki dramat. Także przypuszczam, że została nią nie ze względu na miłość do muzyki awangardowej, tylko ze względu na profity, które tam płynęły. Zastępcą był ubowiec. Taki normalny, z wąsem czarnym. Teraz też jest taka moda, bo te wszystkie nowe postacie celebryckie wystawiane przez Agorę, noszą takie wąsy właśnie, ubowskie.
Jak mówi Kodym, osoby niezależne z tego środowiska krytycznie patrzyły na „okrągły stół” i transformację.
- To była podstawa. Że była fraternizacja między totalitarnym systemem, który oprawiał nasz naród, a w gruncie rzeczy w prostej linii był spadkobiercą tych, którzy zabili naszą elitę w Katyniu, Miednoje i innych miejscach kaźni, gdzie ginęło się za to, że jest się Polakiem. A potem cała własność państwowa została przejęta przez tych, którzy na samym początku swoich przezwisk mają dwie literki: „T” i „W”.
Jak lider „Apteki” postrzega obecną sytuację w Polsce, szczególnie w kontekście wyboru pomiędzy obozem niepodległościowym, a lobby niemiecko-rosyjskim?
– Trwa walka o to, żebyśmy żyli w wolnym kraju, żeby ta wolność rozwijała się według naszej wizji, o co walczyli nasi dziadowie i pradziadowie. Czy mój pradziadek, czy mój dziadek, czy mój ojciec, czy moja matka, czy mój drugi dziadek i tak by można lecieć aż do króla Łokietka, wszyscy walczyli i w tych przypadkach, gdzie nie było innej możliwości, po prostu ginęli. Największą wartością dla naszej polskiej wspólnoty jest żyć w kraju, w którym my kształtujemy swoją rzeczywistość. Dzisiaj stoimy przed niebezpieczeństwem, że zostaniemy socjotechnicznie oszukani.
Mocna rozmowa z „Kodymem” w „Wywiadzie z chuliganem” do obejrzenia poniżej: