I przygnębiający jest fakt, że w związku z tym włos nikomu z głowy nie spadnie. Bo to przecież zaufani ludzie prezydenta Trzaskowskiego i to jest wystarczającą gwarancją nietykalności. A sam prezydent, zamiast wziąć na klatę odpowiedzialność za liczne zaniedbania w tej sprawie, wolał szybciutko opluć pamięć śp. Lecha Kaczyńskiego, który nie miał z nadzorem budowy wadliwego kolektora absolutnie nic wspólnego. Wyjątkowa podłość. Ale tak z ręką na sercu: kto się spodziewał po Rafale Trzaskowskim jakiejś innej postawy? Jaki człowiek, takie zachowanie…