- O tym, jakiego deficytu budżetowego możemy się spodziewać w tym roku, perspektywach finansów publicznych oraz zmianach podatkowych wspierających przedsiębiorców – mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" minister finansów, Tadeusz Kościński.
Kamil Goral: Jakiego deficytu w tym roku możemy się spodziewać? Czy to będzie ten przedział, o którym mówił premier Morawiecki – między 5 a 8 proc.?
Tadeusz Kościński: Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że deficyt będzie bezpieczny dla finansów państwa. Jak duży, tego jeszcze nie wiemy, bo w głównej mierze zależy on od wysokości wpływów i wydatków, a dziś kwota dochodów podatkowych nie jest jeszcze znana. Terminy płatności podatków PIT i CIT zostały przesunięte na koniec maja, zatem jeszcze do poniedziałku można było zapłacić podatek. Nie mamy zatem jeszcze pełnych danych dotyczących wpływów. Te dane będziemy mieć pod koniec czerwca. Jak wielokrotnie wspominałem, dostosowujemy nasze działania do bieżącej sytuacji związanej z koronawirusem. Pierwszy raz mówię to publicznie, ale pracujemy nad tym, by płatności za niektóre podatki częściowo rozłożyć na raty. Mamy sygnały z rynku, od firm, które proszą o takie rozwiązania. Po drugiej stronie natomiast mamy wydatki. Wygląda na to – choć mówiąc to, jesteśmy bardzo ostrożni – że potrafimy kontrolować epidemię. Mam więc nadzieję, że coraz mniej pieniędzy będzie potrzebne na ratowanie gospodarki, miejsc pracy i przedsiębiorców, a coraz więcej środków będzie wykorzystywanych na cele inwestycyjne. Podsumowując, nie znamy pełnych danych na temat poziomu dochodów i wydatków. Są nam one też potrzebne, by móc przedstawiać konkretne propozycje w zakresie nowelizacji budżetu. Chciałbym natomiast podkreślić, że sytuacja płynnościowa budżetu jest korzystna, mimo realizacji potrzeb wynikających z działań osłonowych i wspierających.
Sejm zawiesza funkcjonowanie stabilizującej reguły wydatkowej, która ma trzymać wydatki publiczne w ryzach. Chciałem w związku z tym zapytać, czy nie wracają Państwo do pomysłu wprowadzenia Rady Polityki Fiskalnej jako narzędzia bardziej elastycznego zarządzania finansami publicznymi, szczególnie w tych trudnych czasach? Czy ten pomysł jest w Ministerstwie Finansów brany pod uwagę?
Dług publiczny spadł od 2016 r. ponad 8 proc. PKB – i to jest bardzo dobry wynik i bardzo dobra baza, by zarządzać z punktu fiskalnego tym kryzysem. Z kolei na rachunkach budżetowych w końcu maja mieliśmy ok. 100 mld zł, a to oznacza bardzo dobrą płynność. Dodatkowo mamy sfinansowane 100 proc. naszych potrzeb pożyczkowych zapisanych w ustawie budżetowej. Również struktura długu jest bardzo korzystna – średni termin zapadalności wynosi ok. 5 lat. Systematycznie też spada udział długu w walutach obcych (z 35 proc. do 26 proc. w ostatnich 5 latach). Jeśli chodzi o SRW, to dostosowujemy ją do warunków obecnego kryzysu. Pamiętajmy, że mówimy o jej zawieszeniu, i to nie na długo, nie na cztery lata, jak podają niektóre media. Od kolejnego roku, w zależności od sytuacji gospodarczej, będziemy stopniowo wracać do limitów wynikających z reguły, co może trwać rok lub maksymalnie 2–3 lata. Rozszerzyliśmy też katalog zdarzeń wyłączających jej stosowanie o stan epidemii. Jednak określając ścieżkę fiskalną na kolejne lata, należy mieć na uwadze skalę i charakter obecnego kryzysu, jego wpływ na gospodarkę i finanse publiczne. Jeśli będzie on wykraczał poza rok bieżący, to nie będzie możliwy automatyczny powrót na ścieżkę zakładaną przed kryzysem. W kolejnych latach będą bowiem niezbędne działania pobudzające wzrost gospodarczy, w szczególności inwestycje.
Cały wywiad z ministrem finansów znajduje się w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"