Od połowy lutego o tym wirusie zrobiło się głośno na całym świecie. Wirus Marburg – bo o nim mowa, charakteryzuje się bardzo wysoką śmiertelnością. Statystyki wskazują, że umiera nawet 90 proc. zakażonych nim osób. Specjaliści uspokajają jednak, że obecnie nie zagraża nam epidemia w skali porównywalnej do grypy czy SARS-CoV-2.
Wirus zawdzięcza nazwę miejscu, w którym go odkryto, czyli niemieckim Marburgu.
Wirus izolowano w roku 1967 w fabryce szczepionek Behringa, do której sprowadzono makaki zielone w celu pozyskania od nich nerek i wyprowadzenia hodowli, w której namnażany byłby wirus polio. W ten sposób pozyskiwany wirus służył do produkcji szczepionki przeciwko poliomyelitis. W trakcie tych doświadczeń 29 osób zakaziło się wirusem Marburg, z czego 7 zmarło.
- wyjaśnia prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.
Położona w Afryce Środkowej Gwinea Równikowa poinformowała 13 lutego br. o wystąpieniu przypadków zachorowań i zgonów związanych z zakażeniem wirusem Marburg. Jak podała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), dotychczas zmarło dziewięć osób, potwierdzono zakażenie u 16, a monitorowanych jest 21 osób - wszystkie one mieszkają w graniczącej z Kamerunem prowincji Kie Ntem. W rejonie granicznym wprowadzono ograniczenia w poruszaniu się.
Wirus Marburg – podobnie jak wirus Ebola – należy do rodziny filowirusów i występuje głównie w Afryce Środkowej i Zachodniej.
To wirus gorączki krwotocznej. Jego rezerwuarem są makaki i nietoperze owocożerne. Wśród ludzi rozprzestrzenia się w wyniku bezpośredniego kontaktu z płynami ustrojowymi. Charakteryzuje się wysoką śmiertelnością, nawet do 90 proc.
- tłumaczy prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.
Przeciwko wirusowi Marburg nie ma jeszcze szczepionki, tak jak w przypadku Eboli. Stosuje się leczenie objawowe.
- tłumaczy prof. Szuster-Ciesielska.
Specjalistka odniosła się również do porównania, że wirus Marburg jest groźniejszy od Eboli. Wyjaśniła, że wszystko zależy od tego, z jakim szczepem mamy do czynienia.
Wśród Ebola najgroźniejsze są Sudan i Zair, gdzie śmiertelność wynosi od 70 do 90 proc. Podobnie jest w przypadku wirusa Marburg, ale trudno licytować się, który z nich jest groźniejszy.
- oceniła ekspertka.
Nawiązując do najnowszych doniesień o potwierdzonych przypadkach śmierci podkreśliła, że niepotrzebne są obawy związane z epidemią wirusa Marburg.
To są wirusy, które nie mają dużego potencjału epidemicznego. Nie rozprzestrzeniają się drogą oddechową, więc nie można ich w łatwy sposób przenieść. Absolutnie nie grozi nam epidemia w skali porównywalnej do grypy czy SARS-CoV-2.
- stwierdziła prof. Szuster-Ciesielska.
Dodała, że poza lokalnymi ogniskami, nie ma mowy o rozprzestrzenianiu się wirusa na szeroką skalę ze względu na dobrze znane standardy postępowania.
Ponieważ zwierzęcy rezerwuar wirusów gorączek krwotocznych występuje w Afryce to nieuniknionym jest, że od czasu do czasu to tam pojawiają się ogniska zakażeń.
- wyjaśniła profesor Szuster-Ciesielska.