Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dyktator wykorzystał w kampanii nawet sędziego Szmydta. Zarembiuk: „Wybory” zimą to celowy zabieg Łukaszenki

Mimo faktu, że reżim Alaksandra Łukaszenki systematycznie zaostrza represje, zastraszając społeczeństwo na gigantyczną skalę, to służby i wojsko są postawione w stan pełnej gotowości. I nie zawahają się użyć najbardziej radykalnych środków, by zdławić ewentualne protesty. Nie wierzę jednak w powtórkę z 2020 r., albowiem ci, którzy mogliby przeciwstawić się reżimowi, są albo na emigracji, albo w więzieniu – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl Aleś Zarembiuk, białoruski opozycjonista, szef Fundacji Białoruski Dom w Warszawie.

Alaksander Łukaszenka
Alaksander Łukaszenka
mat. arch. - print screen\ yt

"Bezwybory", jak białoruska opozycja określa plebiscyt prezydencki, w którym Alaksander Łukaszenka sam siebie wybierze się na kolejną, siódmą już kadencję, zaplanowano na 26 stycznia 2025 r. W przypadku białoruskiego reżimu data wyborów nie ma większego znaczenia, jednak część komentatorów słusznie zauważyła, że planując je na styczeń, satrapa z Mińska skraca o pół roku swoją obecną kadencję. Według tamtejszego prawodawstwa (o ile w ogóle można użyć tego słowa w kontekście Białorusi) datą graniczną przeprowadzenia wyborów był 20 lipca 2025.

Nic nie dzieje się przypadkowo

Letnie wybory zazwyczaj wiązały się z protestami. Tak było m.in. po wyborach z 9 września 2001 roku czy przed czterema laty i nieudanej rewolucji – przypomina w rozmowie z portalem Niezależna.pl Aleś Zarembiuk.

Dlatego też Łukaszenka wrócił do starej zasady przeprowadzania tzw. wyborów zimą, by zminimalizować ryzyko protestów. Pytanie, czy w obecnej sytuacji, gdzie społeczeństwo jest zastraszone na niespotykaną skalę, a aparat represji sukcesywnie dokręca śrubę, można w ogóle brać taki scenariusz pod uwagę.

– dodaje nasz rozmówca.

Wiadomo, że w razie czego, reżim nie powstrzyma się przed użyciem radykalnej siły wobec społeczeństwa. Jeżeli trzeba będzie strzelać, to zrobią to, choć nie wierzę, że po styczniowych "wyborach” odbędą się protesty. Oczywiście takiego scenariusza do końca nie można wykluczyć, ale raczej będzie to sytuacja podobna do tej z 2015 r., gdzie kampania prezydencka była jedyną z dotychczasowych sześciu, która przeszła bez większych protestów.

– uzupełnia.

Armia i łukaszyści w gotowości

Nasz rozmówca przypomina, że represje na Białorusi w ostatnich latach systematycznie się nasilają. Nie zmienia tego nawet fakt, że Łukaszenka ułaskawił część więźniów politycznych. – Co z tego, że wypuścił ponad sto osób, skoro kolejnych 140 wsadził na ich miejsce – mówi Zarembiuk.

Mimo tego, że reżim trzyma wszystko w rękach i nęka niemal wszystkie grupy społeczne, to do końca nie wyklucza pojawienia się protestów. Dlatego aparat represji cały czas jest w pełnej gotowości.

Siły specjalne są gotowe na nadchodzące wybory prezydenckie.

– powiedział przed kilkoma dniami dowódca sił operacji specjalnych Wadim Denisenko.

Mam nadzieję, że te wybory odbędą się w naszym kraju w sposób spokojny, zaplanowany, tak jak zawsze miało to miejsce w republice. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to znaczy, że będziemy pracować, jesteśmy gotowi.

– dodał.

Setki w więzieniach

Według najnowszych danych zdelegalizowanego przez reżim Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna", obecnie na Białorusi jest blisko 1300 więźniów politycznych. A to jedynie udokumentowane przypadki.

Łukaszenka tak sobie wszystko "wyczyścił", że w styczniu nie powinien obawiać się oporu społeczeństwa. Ci, którzy mogliby się przeciwstawić, są albo w więzieniach albo na emigracji. Trzecia część tej grupy jest w głębokim podziemiu.

– uważa Zarembiuk.

Posiadamy informacje z Białorusi, że osoby, które przebywały na szkoleniach, wyjazdach kulturowych, młodzieżowych, zupełnie niezwiązanych z polityką, są wzywani przez milicję i KGB, które "ostrzegają”, by w najbliższych miesiącach nie zbierali się w większe grupy etc.

– dodaje.

"Łukaszenka, trzeba!”

Równocześnie białoruski satrapa na wszelki możliwy sposób stara się ocieplić swój wizerunek. W sieci pojawiły się krótkie filmy z gatunku flash mob (ang. – sztuczny tłum ludzi gromadzących się niespodziewanie w miejscu publicznym w celu przeprowadzenia krótkotrwałego zdarzenia), na którym różne grupy społeczne: od robotników po żołnierzy, proszą dyktatora, by wystartował w wyborach, wykrzykując hasło: trzeba! To nawiązanie do jednego z wywiadów Łukaszenki, w którym stwierdził, że "jeśli jego zwolennicy uznają, że trzeba (wystartować w wyborach]), to on to zrobi".

Co ciekawe, do propagandowej akcji dołączył również Tomasz Szmydt, zbiegły z Polski były sędzia.

Tego typu akcje służą ociepleniu wizerunku Łukaszenki. Dyktator i jego aparat skrupulatnie to wszystko przygotowali. Cała kampania będzie miała różne oblicza, nie tylko spotkania, ale właśnie tego typu propagandowe filmy. Dyktator wyjeżdża do mniejszych miejscowości na spotkania z ludźmi, doskonale wiedząc, że w dużych aglomeracjach nie ma poparcia. Więc stara się o nie tam, gdzie ma szansę. Popierają go ludzie mniej wykształceni, w małych miasteczkach i na wsiach. Dlatego tam się udaje. 

– kończy nasz rozmówca.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Białoruś #Łukaszenka #represje

Konrad Wysocki