Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Zamiast kwiatka – skrobanka. Światowa Organizacja Zdrowia w Dniu Kobiet promuje... aborcję 

W międzynarodowy Dzień Kobiet zderzyły się dwa światy. W jednym zrozpaczony, 4-letni ukraiński chłopiec o imieniu Walerij, idzie sam w kierunku polskiego przejścia granicznego w Medyce. Ucieka przed terrorem wojny rozpętanej przez Rosję. Głośno zanosi się płaczem. Próbuje nadążyć za mamą i babcią, ciągnącymi całym dobytek w dwóch niewielkich walizkach. W drugim, równoległym świecie, trwa ideologiczna codzienność. Dla dzieci nie ma miejsca. Nie ma, bo w Światowym Dniu Kobiet Światowa Organizacja Zdrowia promuje w internecie prawo do aborcji. 

Fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska

WHO pisze między innymi o „konieczności usuwania barier w dostępie do aborcji”. I o tym, że prawo do aborcji to „służba zdrowia”. O Ukrainie WHO za to pisze niewiele, głównie chwaląc się własnymi, niewielkimi na tle polskich starań wysiłkami pomocowymi. A o rosyjskich zbrodniach wojennych, WHO nie pisze wcale. Zamiast terminu „pełnoskalowa wojna” – woli stosować termin „kryzys humanitarny”. Podobnie zresztą jak cała ONZ.

Dlaczego WHO tak chętnie promuje aborcję? Bo jest od kilku lat jest w praktyce we władaniu dwóch krajów, które z aborcji uczyniły metodę antykoncepcji. To Chiny i Rosja. Najwięcej aborcji na świecie przeprowadza się właśnie w Państwie Środka. Według oficjalnych danych co roku Chińczycy zabijają w łonie matki co najmniej 13 mln dzieci. Co najmniej, bo oficjalne statystyki dotyczą tylko zarejestrowanych zabiegów, przeprowadzonych w miejskich szpitalach. Nie wiadomo, ile dzieci ginie w małych, wiejskich klinikach. Do statystyk nie dolicza się też poronień wywołanych przez ponad 10 mln tabletek poronnych, które co roku kupują Chinki. Aborcja w Chinach nie jest już metodą dążenia do posiadania upragnionego syna i omijania polityki jednego dziecka, z której Chiny wycofały się w 2016 r. To nowa metoda antykoncepcji, bo większość chińskich kobiet zabijających swoje dzieci ma mniej niż... 30 lat. I nie jest w stałym związku. 

Jeszcze gorzej jest w Rosji, która oprócz wojny w Ukrainie cały czas toczy wojnę ze swoimi najmłodszymi, nienarodzonymi obywatelami. Moralny bankrut ze Wschodu jest spadkobiercą aborcyjnych praktyk Związku Radzieckiego, w którym – według nieoficjalnych danych – przeprowadzono nawet 6 mln aborcji rocznie. Rosja ma obecnie najwyższy współczynnik zabitych dzieci na świecie: to prawie 54 morderstwa nienarodzonych dzieci na 1000 kobiet w wieku reprodukcyjnym, czyli tych w przedziale wiekowym 15 - 44 lata. Co roku Rosjanki zabijają ponad 2 mln nienarodzonych. Nawet w Chinach, które ze względu na całkowitą liczbę ludności, są liderem aborcyjnego rankingu, ten współczynnik jest ponad dwukrotnie niższy. Rosjanie i Rosjanki sięgają po aborcję równie niefrasobliwie co po alkohol. Czy bombardowania miast pełnych cywili.

Światowa Organizacja Zdrowia, która powinna być globalnym wzorem, arbitrem i punktem odniesienia w trosce o zdrowie wszystkich, także tych nienarodzonych, stała się wyrazicielem proaborcyjnych polityk Chin i Rosji, bo to właśnie te kraje rozdają karty w organizacji. Obecny szef WHO, Tedros Adhanom Ghebreyesus, zajął swój stołek dzięki wpływom Pekinu i wsparciu Moskwy. W otoczeniu Ghebreyesusa roi się od Chińczyków i Rosjan, takich jak Ren Minghui, zastępca Dyrektora Generalnego WHO ds. Powszechnego Ubezpieczenia Zdrowotnego oraz Chorób Zakaźnych i Niezakaźnych, czy dyrektor Globalnej Platformy Chorób Niezakaźnych (Global WHO NCD Platform) Swietłana Akselrod.

Moskwa i Pekin płacą za te wpływy i to dosłownie. Od kilku lat Chiny i Rosja wyrastają na głównych donorów organizacji. W ciągu ostatnich lat Pekin wpłacił prawie 180 mln dolarów składek, Moskwa dołozyła ponad 55 mln dolarów, w tym ponad połowę stanowiły składki dobrowolne. Rosja płaci też szczodrze za możliwość goszczenia jednego z biur WHO (ponad 2 mln dolarów rocznie). 

Co proaborcyjne państwa dostają od WHO w zamian? Błogosławieństwo organizacji, która kiedyś była światowym autorytetem w sprawach zdrowia, a teraz daje pełne przyzwolenie dla znoszenia wszelkich ograniczeń w zabijaniu nienarodzonych. 

WHO, w swoich najnowszych zaleceń nie pisze o cierpieniu zabijanych. Wspomina za to, że aborcja to „prosta” i „bezpieczna” procedura, którą wszystkie kraje powinny móc swobodnie oferować. W Ukrainie, w której po pomarańczowej rewolucji, liczba zabijanych nienarodzonych dzieci spadła do poziomów nieznanych w czasach Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, te zalecenia brzmią dziś szczególnie gorzko. Światowa Organizacja Zakłamania dba dzisiaj o dobre samopoczucie Chin i Rosji. O zdrowiu matek i dzieci – nie tylko z Ukrainy – milczy.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

redakcja