Vincent Jeanbrun, mer podparyskiej miejscowości L’Hay-les-Roses, którego dom zaatakowano podczas trwających we Francji zamieszek, wezwał do "republikańskiego porywu". - Każdy obywatel ma swoją odpowiedzialność za republikę i może coś choć trochę zrobić. Przestańmy się odwracać - zaapelował burmistrz i zadeklarował, że "nie można się poddać".
Około godz. 1.30 w niedzielę nieznana liczba uczestników zamieszek zaatakowała dom mera miejscowości L’Hay-les-Roses, Vincenta Jeanbruna. Ogrodzenie zostało sforsowane samochodem, który następnie podpalono.
Jeanbruna nie było w domu, z powodu trwających rozruchów cały czas przebywał w ratuszu. W domu przebywała żona z dwójką małych dzieci; hałas obudził kobietę, wraz z dziećmi opuściła dom tylnym wyjściem, gdzie została zaatakowana przez osoby posługujące się materiałami pirotechnicznymi - relacjonuje stacja BFM TV. Po chwili na miejsce przybyła policja.
Moja żona i jedno z dzieci zostali ranni - poinformował burmistrz. Kobietę przewieziono do szpitala, jest lekko ranna - dodaje BFM TV.
Prokuratura w Creteil wszczęła śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa - informują media.
Jeanbrun jest też rzecznikiem prasowym partii Republikanie (LR), od kilku dni wzywa rząd do wprowadzenia w związku z trwającymi w całej Francji rozruchami stanu wyjątkowego.
Vincent Jeanbrun w niedzielę wieczorem, na antenie TF1 stwierdził, że "jeśli nasze nieszczęście będzie służyć poprawie sytuacji, to będzie to mniej bolesne".
- Każdy obywatel ma swoją odpowiedzialność za republikę i może coś choć trochę zrobić. Przestańmy się odwracać
- Nie poddamy się, nie ma mowy. Jeśli poddamy się strachowi, to oni wygrają - dodał.
W związku z atakiem na dom burmistrza, David Lisnard, przewodniczący Stowarzyszenia Burmistrzów Francji, stwierdził, że "stoimy w obliczu bezprecedensowej spirali przemocy, której nic nie może usprawiedliwić".
Lisnard wezwał, by w poniedziałkowe południe, przed ratuszami we francuskich miejscowościach zebrała się miejscowa ludność, w akcie niezgody na obecny stan rzeczy.
Według wskazań Lisnarda, od wtorku zaatakowano łącznie 150 budynków administracji lokalnej, "co nie miało precedensu w historii Francji".