Tysiące delegatów Demokratów skandowało w poniedziałek "zamknąć go" podczas przemówienia Hillary Clinton na konwencji wyborczej w Chicago w USA. Zareagowali w ten sposób na słowa Clinton o wyroku skazującym Trumpa za przestępstwa. Tymczasem to dzięki decyzji Trumpa jako prezydenta, Clinton nie postawiono zarzutów za kampanię w 2016 roku.
"Donald Trump zasnął na własnym procesie, a kiedy się obudził, stworzył własną historię - jako pierwszy kandydat na prezydenta z wyrokiem skazującym za 34 przestępstwa" - powiedziała Clinton podczas swojego wystąpienia w Chicago. Chwilę później tłum odpowiedział jej skandowaniem hasła "zamknąć go" i gromkim aplauzem.
Tego samego hasła - lecz w odniesieniu do Clinton - używał Trump podczas kampanii wyborczej 2016 r., choć podczas niedawnej konferencji prasowej stwierdził, że to dzięki jego decyzji Clinton uchroniła się od zarzutów w sprawie nieprawidłowego przechowywania swoich służbowych e-maili, gdy była szefową dyplomacji.
Trump został uznany przez ławników w Nowym Jorku za winnego popełnienia 34 przestępstw w związku z ukrywaniem zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels na temat ich rzekomego stosunku, a 18 września prowadzący sprawę sędzia ma zdecydować o wymiarze kary dla Trumpa. Choć większość ekspertów nie spodziewa się, że były prezydent otrzyma karę więzienia, teoretycznie nie jest to wykluczone.
Większość swojego wystąpienia w Chicago Clinton - pierwsza w historii kobieta nominowana przez jedną z partii na prezydenta - poświęciła Kamali Harris, jej postulatom dotyczącym praw kobiet i przywrócenia prawa do aborcji oraz jej szansy na "przebicie się przez szklany sufit".
Zanim konwencja na dobre się zaczęła, grupa propalestyńskich demonstrantów sforsowała fragment metalowego płotu odgradzającego jej teren. Grupa starła się z policją, lecz nie przedostała się na teren imprezy.
Przełamania bariery dokonała grupa kilkudziesięciu osób ubranych w arafatki, powalając fragment zewnętrznego płotu oddzielającego od terenu hali United Center, gdzie w poniedziałek dochodzi do inauguracji Krajowej Konwencji Partii Demokratycznej (DNC). Po sforsowaniu pierwszego płotu, zostali oni zatrzymani przez policję i kolejne ogrodzenie. Demonstranci skandowali hasła oskarżające prezydenta Joe Bidena i wiceprezydent Kamalę Harris o "finansowanie ludobójstwa" Izraela wobec Palestyńczyków, lecz nie doszło do gwałtownych konfrontacji.
Mówcy na scenie nazywali wiceprezydent Harris "zabójczynią Kamalą", prezydenta Bidena "ludobójczym Joe" ("genocide Joe"), i zaangażowanego w rozmowy dotyczące zawieszenia broni szefa dyplomacji Antony'ego Blinkena "zabójcą dzieci" oraz zniechęcali do udziału w wyborach.
Podczas konwencji przemawiał także ustępujący prezydent, Joe Biden, przywitany kilkuminutową owacją na stojąco i hasłem "kochamy Joe". Wykorzystał on swoje przemówienie do podkreślenia swych osiągnięć, podsumowania 50-letniej kariery politycznej i przedstawienia stawki nadchodzących wyborów, którą jego zdaniem jest sama demokracja. Wspominał, że w 2021 roku został zaprzysiężony przed Kapitolem, który dwa tygodnie wcześniej był sceną dramatycznych scen.
"To był moment niebezpieczeństwa i nadziei (...) Ale demokracja wygrała, demokracja spełniła oczekiwania i demokracja musi zostać zachowana" - powiedział Biden. "Zostało mi pięć miesięcy prezydentury i mam wciąż wiele do zrobienia (...) Kocham tę pracę, ale kocham mój kraj jeszcze bardziej. Musimy zachować demokrację" - podkreślił.
Pod koniec przemówienia przyznał, że jest zbyt stary, by pozostać prezydentem przez kolejne cztery lata, lecz dodał: "Ameryko, dla ciebie dałem z siebie wszystko".