Wiele organizacji pozarządowych nadal próbuje wyciągać Amerykanów i ich sojuszników z Afganistanu. Przedstawiciele niektórych z nich twierdzą, że Departament Stanu aktywnie im w tym przeszkadza.
Joe Biden obiecał Talibom, że ewakuacja z Afganistanu zostanie zakończona do 31 sierpnia. Wiele osób uważało, że wobec szybkiej ofensywy Talibów i chaosowi w tym kraju nie ma szans, żeby do tego dnia wyciągnąć wszystkich, którzy będą zagrożeni przez Talibów – obywateli USA, Afgańczyków którzy współpracowali z amerykańskim wojskiem, polityków, dziennikarzy etc. Biden obiecywał jednak, że zdążą – i że mają plany awaryjne na wypadek gdyby się jednak nie udało. Ostatecznie jednak ostatni samolot odleciał w terminie, ale w kraju zostało według szacunków samego Białego Domu od 100 do 200 Amerykanów i nieznana liczba Afgańczyków, którym przyznano wcześniej amerykańskie wizy, tzw. SIV.
Niektóre organizacje pozarządowe wobec porażki władz USA zaczęły organizować loty ewakuacyjne na własną rękę. Rick Clay, szef PlanB, jednej z takich organizacji, powiedział telewizji Fox News, że wyczarterowane przez nich samoloty z ewakuowanymi nie mogą wystartować. Stwierdził, że to wina wyłącznie Departamentu Stanu.
Wedlug e-maili, które widzieli dziennikarze Fox News, kierownictwo bazy wojskowej Al Udeid w katarskim Doha poinformowało ich, że nie zezwoli im na wylądowanie, dopóki nie zgodzi się na to Departament Stanu. Clay ma nazwiska 4500 osób, które chce ewakuować – wśród których są Amerykanie, posiadacze tzw. zielonej karty oraz SIV. W pierwszych lotach miało wziąć udział 800 osób, które miały trafić do obozów uchodźców w Doha. Przekazał ich nazwiska Departamentowi Stanu.
Clay twierdzi, że Departament Stanu nie chce jednak wydać im takiej zgody. Mają mu podawać różne powody, od problemów z kontrolą lotu po kłopoty z radarem. „Jeżeli możemy zabrać tam samoloty, wziąć ludzi na pokład i zabrać ich stamtąd, dlaczego nie możemy zabrać ich do centrów dla uchodźców w Doha albo innych centrów dla uchodźców?” - spytał - „To nie ma sensu. Nadal mamy tam Amerykanów, których możemy wyciągnąć”.
W końcu Clay skontaktował się z trójką senatorów – Republikanami Tomem Cottonem i Ronem Johnsonem oraz Demokratą Richardem Blumenthalem. Według źródeł Fox News cała trójka zaczęła się starać o to, żeby PlanB i inne podobne organizacje dostały od Departamentu Stanu wszelkie wymagane zgody potrzebne do ich uratowania.
Senator Johnson powiedział dziennikarzom, że „ciężko uwierzyć, że rząd USA odmawia amerykańskim obywatelom i ich afgańskim sojusznikom, którzy pomagali ratować amerykańskie życia możliwości ewakuacji z Afganistanu”.
Polityk dodał, że rozmawiał z osobami, które są bezpośrednio zaangażowane w ewakuację osób z Afganistanu, i z tych rozmów wynika, że rzeczywistość wygląda dużo bardziej ponuro, niż wynikałoby to ze słów członków administracji Bidena. „Kiedy słyszę, jak prezydent Biden twierdzi, że ten burdel to „wyjątkowy sukces”, to pokazuje to nie tylko, że jest oderwany od rzeczywistości, ale każe kwestionować wszystko, co jego administracja mówi Amerykanom” - podkreślił.
Clay w czwartek miał dostać informację, że Departament Stanu zgodzi się w końcu na lądowanie jego samolotów w ościennych państwach. Wcześniej jednak chcą sprawdzić osoby, które próbuje ewakuować. Proces ten zajmie zapewne kilka dni, nawet w wypadku pierwszych ośmiuset. Nie wiadomo, czy tego doczekają – już od kilku dni regularnie pojawiają się doniesienia o Talibach polujących na Amerykanów – zwykle chodzi o osoby o podwójnym obywatelstwie – i afgańskich współpracowników sił Koalicji, miało też dochodzić do egzekucji takich osób. Warto zauważyć, że w wypadku ewakuacji rządowej sprawdzenie kontrwywiadowcze ewakuowanych prowadzono już po wylocie, w bezpiecznych państwach trzecich.
Dwie inne osoby, które niezależnie od Claya są zaangażowane w ewakuację, powiedziały anonimowo Fox News, że też miały problemy z tym, iż Departament Stanu nie chciał im wydać niezbędnych zezwoleń. Powiedzieli, że mają już pozwolenia na lądowanie w ościennych państwach, a Talibowie zgodzili się na ich wylot, ale Departament Stanu nadal nie dał im zielonego światła. Zdaniem jednego z nich jest to spowodowane tym, iż boją się kompromitacji wynikającej z tego, że sektor prywatny poradzi sobie z ewakuacją lepiej od nich.
„Tu absolutnie nie ma miejsca na to, żeby negocjować z życiem Amerykanów. To są nasi ludzie czekający na pasie startowym i wystarczy pi****ony telefon” - powiedział jeden z nich - „Jeżeli chociaż jedno życie zostanie z tego powodu stracone, to krew będzie na rękach Białego Domu. Krew będzie na ich rękach”.
Równocześnie teksański kongresman Michael McCaul, najwyższy stanowiskiem Republikanin w komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów ujawnił, że część Amerykanów nie może się ewakuować z Afganistanu bo Talibowie nie chcą się na to zgodzić. Powiedział, że są już na pokładzie sześciu samolotów, które stoją na lotnisku Mazar-i Szarif, na ich pokładzie są również Afgańczycy którzy współpracowali z siłami zbrojnymi USA jako tłumacze.
Jeden z pracowników tego lotniska potwierdził anonimowo mediom, że takie samoloty faktycznie tam stoją, a Talibowie twierdzą, że przed wydaniem zgody na ich odlot chcą sprawdzić dokumenty osób na pokładzie – wielu z nich, z racji panicznego tempa ewakuacji, nie ma ich przy sobie. McCaul powiedział Fox News, że Talibowie traktują ich jako zakładników. Już mieli przedstawić swoje żądania – polityk nie ujawnił jakie – i teraz boi się, że wkrótce złożą kolejne, które mogą dotyczyć nie tylko korzyści materialnych, ale także politycznych.