Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Boją się rządów lewicy. Coraz mniej Amerykanów przeprowadza się do Kalifornii

Nowe badanie pokazało, że od początku pandemii liczba Amerykanów zamieszkujących Kalifornię drastycznie zmalała. Wzrosła za to liczba osób, które się z niej wyprowadzają. 

pixabay

Kalifornia to jeden z najbardziej lewicowych stanów w USA. Jej ostatnim republikańskim gubernatorem był Arnold Schwarzenegger (2003-2011), który równocześnie był ostatnim republikańskim politykiem, jaki wygrał tam wybory na poziomie stanowym. Wielu mieszkańców stanu od dawna narzeka na to, że rządy lewicy powodują dużo negatywnych zjawisk, jak chociażby rosnące koszty życia i podatki, czy przestępczość – ale mimo tego nadal głosują na Demokratów. 

Kalifornia jest również popularnym celem wewnętrznej imigracji dla mieszkańców innych stanów. Jest bowiem nadal najbogatszym stanem w USA a jej wielkie miasta dają dobre perspektywy na zrobienie kariery. Najnowsze badanie wykonane przez California Police Lab (CPL) pokazało jednak, że powoli się to zmienia. 

Badacze odkryli, że liczba mieszkańców Kalifornii podejmujących decyzję o przeprowadzce do innego stanu wzrosła o 12% w stosunku do normalnych poziomów sprzed pandemii. Podają również, że znacząco zmalała liczba osób, które chcą tam zamieszkać. We wrześniu 2021 było ich aż o 38% mniej niż w marcu 2020. Największy spadek, bo aż o 45%, odnotowano w tzw. Bay Area w okolicy San Francisco. 

Jeden z autorów tego badania, Evan White, przyznał lokalnej stacji KCRA, że jego wyniki były dla niego zaskakujące. „Byłem lekko zaskoczony, że przeprowadzki do stanu spadły tak bardzo” - powiedział - „Nie chodzi o to, co zobaczyliśmy w jednym miejscu. Dla mnie niespodzianką było to, że było to zjawisko ogólnostanowe”. Z badania wynika, że wszystkie regiony Kalifornii zmagają się z mniejszą liczbą nowych mieszkańców, spadki wahają się od 25% do 45%. White zauważył, że chociaż wzrost emigracji jest znaczący, to właśnie te spadki są dużo ważniejszym tematem. 

Spadek populacji może być dla Kalifornii dużym problemem. Obecnie z racji swojej wielkości i bogactwa stan ten odgrywa kluczową rolę w amerykańskiej polityce. W USA jednak np. liczba reprezentantów w Izbie Reprezentantów jest bezpośrednio powiązana z populacją danego stanu liczoną podczas spisu powszechnego co dziesięć lat. Ten z zeszłego roku po raz pierwszy w historii pokazał, że populacja Kalifornii w ciągu ostatniej dekady zmalała zamiast wzrosnąć i sprawił, że również po raz pierwszy stan ten stracił jedno miejsce w Kongresie. 

Równie niepokojącym dla kalifornijskiej lewicy problemem jest to, że oprócz zwykłych mieszkańców ten stan opuszczają też firmy, od małych rodzinnych przedsiębiorstw po poważne korporacje, w tym takie, które od początku są z nim kojarzone jak Tesla czy HP. Według danych Hoover Institute tylko w 2018 i 2019, w warunkach boomu gospodarczego, Kalifornię opuściło aż 765 przedsiębiorstw. Powodem były głównie zbyt wysokie podatki i inne koszty prowadzenia działalności czy wszechwładza urzędników. Proces ten zaostrzył się w czasie pandemii gdyż Kalifornia wprowadziła jedne z najostrzejszych lockdownów w kraju. Korzystają na tym głównie prawicowe stany, a niektóre z nich, jak np. Teksas, aktywnie próbują przyciągnąć kalifornijskie firmy np. ulgami podatkowymi. 

Całkowita populacja Kalifornii w 2020 roku spadła aż o 182 tysiące osób według danych  stanowego Departamentu Finansów. „Kalifornia to stolica bezdomności i nędzy, duszących cen benzyny i podatków dochodowych oraz największej liczby mieszkańców, która decyduje się na przeprowadzkę do bardziej gościnnych stanów” - skomentowała w kwietniu szefowa lokalnego oddziału Partii Republikańskiej Jessica Millan Patterson. 

Jednym z prawicowych stanów, które coraz bardziej zyskują na popularności, jest za to Floryda. Stan ten od dawna był z racji klimatu popularny jako miejsce przeprowadzek amerykańskich emerytów, ale w ostatnich latach przyciąga coraz więcej młodszych mieszkańców oraz firm. Do przeprowadzki zachęcają ich niskie podatki czy przyjazna atmosfera do prowadzenia działalności gospodarczej, a także relatywnie łagodne restrykcje covidowe. Zajmujący się handlem nieruchomościami portal Redfin opublikował raport, z którego wynika, że aż osiem z dziesięciu budzących największe zainteresowanie okolic leży na Florydzie. 

Rosnąca popularność Florydy sprawia, że rośnie również popularność jej prawicowego gubernatora Rona DeSantisa. Wszyscy spodziewają się, że skorzysta z tego i zostawi politykę stanową dla Waszyngtonu. Sondaże pokazują, że już dzisiaj jest jednym z najpopularniejszych polityków Republikanów i faworytem w następnych republikańskich prawyborach gdyby Donald Trump – który po swojej pierwszej kadencji też przeprowadził się na Florydę z lewicowego Nowego Jorku – postanowił w nich jednak nie startować. Niektórzy komentatorzy spekulują też, że Trump zaproponuje mu zostanie kandydatem na wiceprezydenta, chociaż jak się wydaje łączący ich niegdyś bliski sojusz nieco ochłódł w ostatnich miesiącach. 

 

 



Źródło: niezalezna.pl, Fox News, Yahoo Finance

Wiktor Młynarz