Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Mija 5 lat od zamachu na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie. Fatalna ocena działań służb przed i po ataku

19 grudnia 2016 roku Tunezyjczyk Anis Amri zamordował polskiego kierowcę, po czym uprowadził jego ciężarówkę i dokonał ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie. Tragedia kosztowała życie 13 osób, a śledztwo wykazało skandaliczne błędy niemieckich służb specjalnych w ocenie zagrożenia. Rozczarowane są również rodziny osób, które zginęły w zamachu. Przez wiele lat bowiem nie doczekały się odpowiedniej pomocy.

twitter.com/@barbaramadison10

Pięć lat temu po godz. 20 Tunezyjczyk Amnis Amri wjechał skradzioną ciężarówką w jarmark bożonarodzeniowy. Wcześniej zastrzelił polskiego kierowcę ciężarówki Łukasza Urbana. W zamachu życie straciło 13 osób, a sprawca uciekł. Przez Holandię, Belgię i Francję dotarł do Włoch, gdzie rankiem 23 grudnia został zatrzymany przez patrol policji. Zaczął strzelać do funkcjonariuszy z tej samej broni, z której zabił Polaka. Ostatecznie został jednak zastrzelony.

Pytania bez odpowiedzi

Jak ujawniono w trakcie śledztwa po tragicznym zamachu, Tunezyjczyk od lat był pod lupą niemieckich służb specjalnych, które jednak błędnie założyły, że Amri nie stanowi żadnego zagrożenia.

Po zamachu wciąż wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Nadal nie wiadomo, czy Amri zaplanował zamach sam, czy były w to zamieszane inne osoby. Jak podaje dw.com, "dokładnie w piątą rocznicę ataku niemiecka stacja RBB opublikowała swoje ustalenia, według których Amri dostał rozkazy od wysokiego rangą członka tak zwanego Państwa Islamskiego".

Specjalna komisja śledcza przez 3 lata pracowała nad sprawą, by odpowiedzieć na pytanie, czy tej tragedii można było zapobiec. Śledztwo wykazało ogromne nieprawidłowości w działaniach służb specjalnych. 

Dostaje się także niemieckiemu rządowi, który zamiast, w konsekwencji zamachu, pracować nad jednolitą strategią antyterrorystyczną zajął się zaostrzaniem prawa migracyjnego

- czytamy.

Z kolei władze miasta-landu Berlina wyciągnęły podobne wnioski.

Według nich nie ma jednego winowajcy ani jednego konkretnego błędu. Do tragedii doprowadziła suma zaniechań policji i służb specjalnych - czytamy na dw.com.

Rodziny zabitych bez pomocy

Jak wylicza psycholog Rainer Rothe, który opiekuje się rodzinami niektórych zamordowanych przez zamachowca, pomoc psychologiczna przyszła dopiero po wielu miesiącach albo wcale. Ponieważ niemieckim instytucjom brakuje kompetencji w dziedzinie terapii traumatycznych przeżyć, wiele osób wystąpiło na drogę prawną.

Niemieckie służby nie mają zatem czym się pochwalić. Dziś podczas uroczystości upamiętnienia ofiar zamachu, wystąpi prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, od którego oczekuje się zabrania głosu w sprawie zaniechań służb.

Upamiętnienie ofiar zamachu

Dziś, o 20.02 - czyli dokładnie o tej godzinie, o której zaatakował Amri - w berlińskim Kościele Pamięci 13 razy zabiją dzwony, po jednym uderzeniu dla każdej ofiary. 

 



Źródło: dw.com, niezalezna.pl,

Beata Mańkowska