Eurokratom brakuje Donalda Tuska u władzy w Polsce? Taką tezę może sugerować ostatni wywiad byłego szefa Parlamentu Europejskiego, Martina Schulza. Polityk SPD narzeka w nim na nieprzychylność polskiego rządu do działań UE. Stwierdza, że premier z ramienia PO działał bardziej "proeuropejski".
W wywiadzie dla "Der Spiegel" Schulz zaprzeczył, jakoby Niemcy od lat traktowały kraje z Europy Środkowej i Wschodniej z wyższością i arogancją. Zaraz później stwierdził, że to były kanclerz RFN Gerhard Schroeder "współfinansował przystąpienie Polski do UE", a Trójkąt Weimarski był inicjatywą Niemiec i Francji.
Socjaldemokracie przeszkadza również fakt, że obecna władza w Polsce ma swoje zdanie w Unii Europejskiej. "Rząd środowiska skupionego wokół (Jarosława) Kaczyńskiego kwestionuje niemal wszystkie europejskie zasady" - ocenił były przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Pozytywnie odniósł się za to do działań szefa Platformy Obywatelskiej. Jego zdaniem, Donald Tusk prowadził zdecydowanie "proeuropejską politykę".
Sceptycznie ocenił możliwość przyspieszonego przyjęcia Ukrainy do UE stwierdzając, że jest to "emocjonalnie zrozumiałe", ale politycznie trudne do zrealizowania. Okazuje się, że sprawa obraca się o 180 stopni, gdy w grę wchodzi oddanie suwerenności państw członkowskich. Schulz zadeklarował, że byłby "natychmiast" za rozszerzeniem Unii, gdyby proces ten połączony był ze zniesieniem zasady jednomyślności.
"Tak jednak nie jest. Dlaczego? Ponieważ takie kraje jak Polska czy Węgry nie chcą poruszyć się nawet o milimetr"
- ubolewał.
Schulz, praktycznie w przededniu wojny na Ukrainie postulował "bezpośredni dialog z Putinem" prowadzony przez Niemcy i Francję. Przekonywał, że w istniejącej wówczas sytuacji "nie powinniśmy mówić o dostawie broni, ale o sposobach dyplomatycznego uspokojenia sytuacji".
Jako szef Parlamentu Europejskiego, polityk SPD dał się poznać jako zdecydowany krytyk polskiego rządu Zjednoczonej Prawicy, niestroniący od jednoznacznych i nielicujących z urzędem komentarzy. Działania rządu w Warszawie po przejęciu władzy w 2015 r. określił mianem "zamachu stanu", co spotkało się z odpowiedzią m.in. premier Beaty Szydło.