Już raz taka sytuacja miała miejsce. Donald Tusk zadeklarował w lutym 2014 roku - odnosząc się do spekulacji o możliwości objęcia przez niego stanowiska w Unii Europejskiej - że nie jest tym zainteresowany, bo chce się zająć sprawami polskimi. Był wtedy premierem. Kilka miesięcy później, 9 września 2014 roku, złożył dymisję ze stanowiska w Polsce po tym, jak kilka dni wcześniej otrzymał posadę przewodniczącego Rady Europejskiej.
Wtedy sondażowe wyniki Platformy Obywatelskiej szły wówczas mocno w dół. W czerwcu 2014 r. wybuchła afera podsłuchowa, która była gwoździem do trumny rządów koalicji PO-PSL. Stało się jasne, że najbliższych wyborów Platforma nie ma szans wygrać, stąd też być może tak szybka ewakuacja Tuska na posadę w Brukseli.
Siedem lat później, w 2021 roku, Tusk wrócił do Polski i ponownie przejął stery w Platformie Obywatelskiej. Ale nie odmienił oblicza największej partii opozycyjnej w Polsce. PO wciąż nie potrafi dogonić w sondażach Zjednoczonej Prawicy i ma wiele problemów - także tych wizerunkowych, związanych chociażby z zachowaniem na drodze (sam Tusk stracił prawo jazdy) czy wypowiedziami dotyczącymi reparacji wojennych oraz przekopu Mierzei Wiślanej. Słuchając polityków PO, można się zastanawiać, czyje interesy tak naprawdę reprezentują.
A co z Tuskiem? Według najnowszych doniesień "Wprost", nieoficjalnie mówi się, że Donald Tusk może... otrzymać kolejną ciepłą posadkę w Brukseli. Tym razem chodzi o stanowisko szefa Komisji Europejskiej, które obecnie sprawuje Ursula von der Leyen. W 2024 roku zakończy jednak kadencję - i właśnie wtedy do akcji wkroczyć może obecny lider PO. Będzie to rok po wyborach w Polsce. Ma to być alternatywą, gdy Tusk znowu poniesie kolejną porażkę.
Nieoficjalnie mówi się, że "błogosławieństwa" Tuskowi udzielili niemieccy politycy, którzy w kuluarach wskazują go jako kandydata na przyszłego szefa Komisji Europejskiej. Nie ma wątpliwości, że gdyby taka propozycja rzeczywiście się pojawiła, Tusk wolałby z niej skorzystać, niż zasiadać w polskim parlamencie. Sam mówił o tym przed programem w TVN 24, gdy nie wiedział, że rozmowa jest rejestrowana.
Demotywuje mnie świadomość, że będę musiał kandydować. To jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział... na tej Wiejskiej (adres, przy którym znajduje się siedziba Sejmu – red.)
O tym, że scenariusz powrotu Tuska do Brukseli jest realny, mówił "Gazecie Polskiej" już w sierpniu szef Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński. Jak wtedy ujawnił, w kuluarach na spotkaniu banków centralnych wprost mówiło się o posadzie dla Tuska i zadaniach, jakie musi najpierw wykonać.
- W Bazylei, gdzie odbywają się co dwa miesiące regularne spotkanie banków centralnych, głównie rozmawia się na temat sytuacji finansowej na świecie. Oczywiście, podobnie jak przy okazji spotkań innych gremiów, w kuluarach dyskutuje się też o polityce międzynarodowej. I od jakiegoś roku mówi się, że zadanie wyznaczone przez Brukselę dla Tuska to nie tylko obalenie przez niego istniejącego w Polsce rządu i wprowadzenie naszego kraju na kurs do strefy euro. Po zrealizowaniu tych zadań Tusk ma wrócić do Brukseli, zostać szefem Komisji Europejskiej i realizować przyspieszoną budowę państwa europejskiego. Rozważane są tylko kandydatury Tuska i Kristaliny Georgiewej, szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jako reprezentantów Europy Centralnej
- powiedział "Gazecie Polskiej" prof. Glapiński.