Trzy spośród czterech dronów, które w niedzielę zaatakowały budynek zakładów zbrojeniowych w Smoleńsku w zachodniej Rosji, trafiły w ten obiekt i spowodowały tam znaczące uszkodzenia; w tej fabryce produkowane są pociski manewrujące Ch-59, przy pomocy których wróg ostrzeliwuje Ukrainę - oznajmił w poniedziałek ukraiński wywiad wojskowy (HUR).
W konsekwencji ataku na zakłady lotnicze w Smoleńsku zakłócono proces produkcji różnych typów rakiet Ch-59. Te pociski o zasięgu do 280 km są szczególnie często wykorzystywane przez agresora do ataków na cele cywilne i wojskowe na Ukrainie. Na skutek tych uderzeń szczególnie cierpią mieszkańcy obwodów czernihowskiego, sumskiego, charkowskiego, dniepropietrowskiego, zaporoskiego i chersońskiego - czytamy w komunikacie HUR opublikowanym na Telegramie.
Celem niedzielnego ataku dronów na Smoleńsk były tamtejsze zakłady lotnicze, należące do państwowego koncernu zbrojeniowego Taktyczne Uzbrojenie Rakietowe. Na terenie tych zakładów znajduje się lotnisko wojskowe Siewiernyj, na którym Rosjanie przechowują wrak polskiego prezydenckiego samolotu Tu-154M - informowało wcześniej Radio Swoboda za niezależnym kanałem na Telegramie Agentstwo.
W niedzielę resort obrony Rosji i mer Smoleńska Aleksandr Nowikow powiadomili, że nad obwodem smoleńskim jakoby strącono pięć bezzałogowców.
W ostatnich miesiącach znacząco wzrosła liczba nalotów z użyciem dronów na rosyjskie obiekty militarne, przemysłowe i technologiczne. Moskwa oskarża o te operacje Kijów. Niezależni eksperci podkreślają, że ataki, spośród których przynajmniej część jest realizowana z terytorium Rosji, są wymierzone w cele coraz bardziej oddalone od Ukrainy. Pod koniec sierpnia uderzono m.in. w lotnisko wojskowe w Pskowie, położone około 700 km od granic tego państwa.
Drony regularnie pojawiają się też nad Moskwą i w okolicach tego miasta, co skutkuje zamykaniem przestrzeni powietrznej nad tamtejszymi lotniskami.
W ocenie ukraińskich mediów, od początku 2023 roku bezzałogowce zaatakowały Rosję i okupowany Krym już ponad 200 razy.