"Wokół trwały zaciekłe walki, a my znaleźliśmy się w samym środku. Było jak w piekle, wszystko wokół huczało i płonęło. Niebo było pełne samolotów i helikopterów. Bombardowali Borodziankę, Buczę, Makarów" - powiedział Wołodymyr Gornowski, który przez 40 dni okupacji podkijowskich miejscowości przebywał we wsi Klawdjewo położonej między Buczą a Borodzianką.
Z Gornowskim rozmawiali polscy dziennikarze z PAP, pytając go o ostatnie dni przed atakiem Rosji.
Spodziewaliśmy się, że Rosjanie zaatakują, ale byliśmy pewni, że nie pójdą dalej niż Donieck i Ługańsk. Mieliśmy nadzieję, że to nie potrwa dłużej niż parę tygodni. Kiedy zaczął się atak rakietowy na Kijów, zdałem sobie sprawę, że się pomyliłem. Właśnie dlatego przenieśliśmy się na działkę do Klawdijewa. Myśleliśmy, że będzie tam bezpieczniej. Ludzie uciekali w tamte okolice z Kijowa, bo bali się bombardowań. Wyjechało tam wiele młodych par z dziećmi, jak i osób starszych. Potem stało się jasne, że wszędzie wokół toczą się walki i nie ma drogi powrotnej. Przez czterdzieści dni okupacji byliśmy w "szarej strefie"
- opowiadał Wołodymyr Gornowski:
Działka Gornowskich znajduje się na drodze z Buczy do Borodzianki, czyli dwóch miejsc, w których Rosjanie popełnili zbrodnie wojenne, torturując i zabijając cywilów.
Tydzień po naszym przyjeździe wkroczyli Rosjanie. Kiedy zaczęło robić się niebezpiecznie, moja rodzina wyjechała do Szwajcarii. Zostałem z siostrą i psem. Wokół trwały zaciekłe walki, a my znaleźliśmy się w samym środku. Było jak w piekle, wszystko wokół huczało i płonęło. Niebo było pełne samolotów i helikopterów. Bombardowali Borodziankę, Buczę, Makarów. Widzieliśmy kolumny wroga - ogromną ilość sprzętu wojskowego, setki pojazdów krążących między miastami. Widywaliśmy rosyjskich żołnierzy, ale przez naszą wioskę na szczęście tylko przejeżdżali, nie zatrzymywali się
- tłumaczył Gornowski.
Relacjonował, że trwały nieustające wybuchy, widać było płomienie i mnóstwo dymu.
Śnieg był czarny od popiołu i sadzy. Z drugiej strony nie mieliśmy prądu i byliśmy całkowicie odcięci od informacji. O torturach, egzekucjach i gwałtach dowiedzieliśmy się dopiero po ewakuacji
- dodał.
Gornowski z siostrą zostali ewakuowani z Klawdijewa 5 kwietnia, kiedy wojsko ukraińskie wypędziło z okolicy okupantów.
Kiedy wróciłem do domu, przez kilka nocy nie mogłam spać. A ja naprawdę w życiu dużo widziałem. Jako pilot pracowałem w różnych rejonach świata pogrążonych w konflikcie. Jednak to, co zobaczyłem wtedy, było najbardziej makabryczne
- mówił rozmówca.
Wołodymyr Gornowski to mieszkaniec Kijowa, były pilot lotnictwa cywilnego. Podczas trwającej ponad 40 lat kariery pracował między innymi w rejonach konfliktów zbrojnych.