Jak twierdzi rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy pułkownik Jurij Ihnat, Rosjanie zmienili swoją taktykę ostrzałów rakietowych, wykorzystując rakiety mniejszego zasięgu. Przede wszystkim na celowniku znalazły się regiony na wschodzie, południu, oraz północy Ukrainy. Ponadto, Rosja planuje zwiększyć udział w działaniach wojennych wojsk powietrznodesantowych.
„Jesienią i zimą słyszeliśmy o zmasowanych ostrzałach całego terytorium kraju, w których wróg wykorzystywał cały swój strategiczny arsenał rakiet manewrujących, atakując infrastrukturę krytyczną. Wiosną ta taktyka trochę się zmieniła i przede wszystkim przeciwnik atakuje regiony na południu, wschodzie i północy” – powiedział Ihnat w niedzielę wieczorem na antenie ukraińskiej telewizji.
Do tych ostrzałów wojska rosyjskie wykorzystują m.in. systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe S-300, dostosowując je do ataków na cele lądowe. Kilka miesięcy temu strona ukraińska oceniała, że Rosja ma ok. 7 tys. rakiet do tych kompleksów.
- Oczywiście niemało z nich już wykorzystano. Ale przeciwnik wciąż ma ich wiele. Inna sprawa to, w jakim one są stanie. W jakich warunkach były przechowywane – powiedział Ihnat.
Armia ukraińska w ostatnim czasie informowała również o zwiększeniu liczby ostrzałów z powietrza przy użyciu lotniczych bomb kierowanych wzdłuż linii frontu i ukraińskich granic. Mogą one dosięgać celów na odległości kilkudziesięciu kilometrów.
Jako możliwą przyczynę odejścia od taktyki zmasowanych ostrzałów rakietowych eksperci wskazują wyczerpywanie się zapasów rosyjskich rakiet manewrujących oraz nieskuteczność taktyki ataków na infrastrukturę krytyczną.
Instytut Studiów nad Wojną wskazuje, że "rosyjskie dowództwo zdaje się zwiększać udział wojsk powietrznodesantowych w operacjach ofensywnych na Ukrainie". Ośrodek zwraca uwagę na zwiększoną rolę wojsk powietrznodesantowych, analizując doniesienia o ponownym powołaniu na „wysokie” stanowisko (na razie niesprecyzowane) dowódcy tej formacji, gen. Michaiła Tieplinskiego. Miał on być w styczniu odsunięty z powodu „rozbieżności zdań” z szefem rosyjskiego Sztabu Generalnego dowodzącego również wojskami na Ukrainie gen. Walerijem Gierasimowem.
Według ISW może to oznaczać, że rosyjskie dowództwo zamierza zwiększyć rolę wojsk powietrznodesantowych w operacjach ofensywnych i dokonać kolejnych zmian na szczeblach dowódczych w obliczu oczekiwanej ukraińskiej kontrofensywy.
Jak ocenia think tank, Tieplinskiemu raczej nie uda się przywrócić wojskom powietrznodesantowych zdolności bojowych sprzed wojny. Z powodu dużych strat, zwłaszcza na pierwszym etapie wojny, te niegdyś elitarne oddziały obecnie są w dużym stopniu uzupełniane słabo wyszkolonymi rezerwistami z zaciągu.
- To będzie mieć długofalowe następstwa i sama zmiana dowódcy raczej nie rozwiąże tak poważnych strat – zaznaczono w raporcie.
Jednocześnie zdaniem ISW przywrócenie do łask Tieplinskiego, który ma mieć powiązania z Grupą Wagnera, może oznaczać, że resort obrony zamierza zacieśnić współpracę z tą najemniczą formacją w celu zajęcia Bachmutu, pomimo oczywistych tarć pomiędzy szefem najemników a resortem obrony.
“Wydaje się, że w ciągu ostatnich tygodni rosyjskie dowództwo zacieśniło współpracę z Wagnerem, prawdopodobnie dążąc do całkowitego zajęcia Bachmutu” – oceniają analitycy ośrodka.
Obie strony potwierdziły w ostatnim czasie, że siły powietrznodesantowe pod Bachmutem osłaniają flanki na północy i południu, podczas gdy Grupa Wagnera szturmuje miasto. Według ISW Prigożyn złagodził w ostatnich dniach swoją krytykę pod adresem władz wojskowych, a jego siły – według nieoficjalnych informacji – miały otrzymać lepszy sprzęt, m.in. czołgi T-90.