Rosyjskie władze zachęcają nauczycieli do pracy w szkołach na terytoriach okupowanych przez rosyjskie wojska, oferując im lukratywne dodatki - donosi dziś "Washington Post". Według gazety mają oni zarabiać równowartość prawie 700 zł dziennie. Pensja jest pięć razy większa, niż średnia płaca w regionach, gdzie trwają nabory.
Jak pisze amerykański dziennik, o sprawie poinformowali dziennikarzy członkowie niezależnego związku rosyjskich nauczycieli, przedstawiając m.in. ogłoszenia kierowane do edukatorów.
Pilne. Potrzebni nauczyciele do regionów zaporoskiego i chersońskiego na okres letni. 8600 rubli dziennie. Transport tam i z powrotem - darmowy. Zakwaterowanie i wyżywienie - do dyskusji
- brzmi jedno z cytowanych ogłoszeń dyrektora szkoły w Czuwaszji. Dyrektor miał zapewniać, że na okupowanych terenach jest bezpiecznie.
"Wszyscy wszystko wiedzą. Te wycieczki nie skończą się niczym dobrym" - powiedział jeden z nauczycieli. Dodał jednak, że płaca jest na tyle atrakcyjna, że kusi wielu pracowników szkół, zwłaszcza w regionie, gdzie średnia płaca jest ponad 5 razy niższa.
Jak notuje gazeta, ministerstwo edukacji w Dagestanie opublikowało listę zgłoszonych nauczycieli, która zawierała prawie 250 nazwisk, z czego 57 z Dagestanu. Rekrutacja miała być dokonywana w pośpiechu, a nauczyciele mieli mieć dwa dni na danie odpowiedzi.
Przyciąganie nauczycieli z Rosji jest jednym z elementów rusyfikacji okupowanych terytoriów, w kontekście spodziewanej aneksji przez Kreml po planowanych na jesień fikcyjnych referendach. "Washington Post" przypomina, że jeszcze w czerwcu do okupowanego Melitopola na południu Ukrainy przybył rosyjskimi minister edukacji Siergiej Krawcow, zapowiadając że w tamtejszych szkołach nauczana będzie "cała prawda" na temat historii i "wspólnych osiągnięć i zwycięstw bratnich narodów".