Premier Izraela Benjamin Netanjahu pochwalił decyzję prezydenta USA Donalda Trumpa, która według niego „zmieni historię".
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
- Gratulacje, prezydencie Trump. Twoja odważna decyzja o ataku na irańskie obiekty nuklearne wraz z niesamowitą potęgą Stanów Zjednoczonych zmieni historię - powiedział Netanjahu.
Przyznał, że "Ameryka była niezrównana w akcji przeciwko irańskim obiektom nuklearnym".
- Dokonała tego, czego nie mógł dokonać żaden inny kraj na świecie - stwierdził premier Izraela.
Podkreślił, że "historia zapamięta to, że Trump działał, by pozbawić najniebezpieczniejszy reżim świata najniebezpieczniejszej broni świata".
- Jego przywództwo stworzyło punkt zwrotny historii, który może poprowadzić Bliski Wschód ku przyszłości w dobrobycie i pokoju
- dodał Benjamin Netanjahu.
Izrael chciał przyspieszenia
Izraelski publiczny nadawca Kan przekazał, powołując się na izraelskie źrodła oficjalne, że Izrael był "w pełnej koordynacji" z Amerykanami w kwestii ataku USA na Iran.
Reuters w sobotę wieczorem przekazał, że "przedstawiciele władz izraelskich powiadomili administrację prezydenta Donalda Trumpa, że nie chcą czekać dwóch tygodni na decyzję Waszyngtonu w sprawie ewentualnego udziału USA w wojnie z Iranem i potrzebne są szybsze działania".
Według źródeł władze izraelskie przeprowadziły w czwartek z administracją Trumpa "napiętą" rozmowę telefoniczną. Stronę izraelską podczas rozmowy reprezentowali premier Benjamin Netanjahu, minister obrony Israel Kac i szef Sztabu Sił Obronnych Izraela (IDF) generał Ejal Zamir - przekazało źródło w służbach bezpieczeństwa.
Trump był zdecydowany już w środę?
"The Atlantic" przekazał z kolei, że już w środę w prywatnych kontaktach Donald Trump komunikował, że postanowił zaatakować Iran, a jego publiczna zapowiedź, że decyzję podejmie w ciągu dwóch tygodni, by dać czas na wysiłki dyplomatyczne, była zasłoną dymną.
Niedzielnemu uderzeniu USA na irańskie obiekty atomowe towarzyszyły także inne działania dla zmylenia przeciwnika. W sobotę przedstawiciele Pentagonu przekazali mediom, że z bazy Sił Powietrznych Whiteman w stanie Missouri wyleciały bombowce B-2, zmierzające na wyspę Guam na Pacyfiku. Według publicznie dostępnych danych samoloty były wciąż w drodze na wyspę, kiedy inna grupa tych bombowców dokonała ataku na Iran. Według "New York Timesa" grupa ta wyruszyła z bazy w Missouri znacznie wcześniej, lecąc przez 37 godzin non stop na wschód, kilkakrotnie tankując paliwo w powietrzu. Według "NYT" zaskoczeniem było również użycie okrętów podwodnych do wystrzelenia 30 rakiet manewrujących Tomahawk.