Żołnierze armii afgańskiej należą do tych samych plemion, co talibowie. A plemienna starszyzna ich popiera. I dlatego nie było możliwości na to, aby armia afgańska stawiła jakikolwiek opór talibom – stwierdził w rozmowie z naszym portalem dziennikarz i podróżnik Witold Gadowski. Dodał, że chociaż obecne, młode pokolenie talibów posługuje się łagodniejszą retoryką - niż za mułły Omara - to w zasadzie jest ono takie samo, jak za jego czasów. I dlatego w Afganistanie już zaczęły się egzekucje.
Eryk Łażewski: Jesteśmy świadkami upadku dotychczasowych władz Afganistanu. Urzędnicy NATO i USA są zaskoczeni tym, jak szybko rozpadły się armia i administracja tego państwa. Dlaczego tak się stało?
Witold Gadowski: Po pierwsze: dochodzi coraz więcej informacji, że toczyły się tajne rokowania pomiędzy CIA a talibami, które uzgadniały prawdziwy sposób przekazania władzy. Wyników tych rokowań nie znamy, więc trudno jest coś o tym powiedzieć. Po drugie: każdy, kto zna mentalność tamtych terenów wie, że wojska najeźdźcze, które budują administrację i armię, opierają się na bardzo kruchych podstawach. Wystarczy przypomnieć sobie to, co stało się w 2014 roku, kiedy tysiąc trzystu ludzi z Państwa Islamskiego zdobyło iracki Mosul, gdzie nominalnie był sześćdziesięciotysięczny garnizon z czołgami i najnowocześniejszym uzbrojeniem amerykańskim. Po prostu, wtedy żołnierze uciekli. Nie było więc możliwości prowadzenia jakichkolwiek działań wojennych w sytuacji, gdy nie było już wojsk najeźdźczych, które by wspierały swoją techniką takie bitwy. To jest kwestia demoralizacji tych struktur i kwestia struktury plemiennej, która narzuca sposób funkcjonowania całej społeczności. I z tych powodów, nikt tam nie będzie walczył ze swoimi współplemieńcami. Nie było więc możliwości na to, aby armia afgańska stawiła jakikolwiek opór.
Do jakich więc plemion należą talibowie, skoro tak łatwo poszło im zagarnięcie całego kraju?
Talibowie to są te same plemiona, z których rekrutowali się tak zwani „żołnierze armii afgańskiej”. Poza Uzbekami i Tadżykami, bo ci zdążyli wcześniej uciec.
Talibowie cieszą się poparciem ludności plemiennej: Pusztunów, Tadżyków, Chazarów?
Talibowie są jedyną zorganizowaną siłą, która opiera się na starszyźnie plemiennej wielu wielkich plemion. Więc w tamtej sytuacji społecznej, gdzie tak naprawdę nie ma wykształconej świadomości narodowej, natomiast jest bardzo mocna świadomość plemienna, to wystarczy.
Ludność w miastach nie popiera Talibów?
Nie cała ludność w miastach nie popiera talibów. Tylko część. Ale ona zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda struktura władzy plemiennej. I nikt nie będzie walczył przeciwko starszyźnie plemiennej w Afganistanie.
Jaka będzie przyszłość Afganistanu? Znowu pojawią się tam narkotyki i terroryści?
Na wielką skalę narkotyki pojawiły się tam w 1979 roku. Wcześniej były, ale były używane na użytek własny. Masowa i największa na świecie uprawa opium, z której pochodzi heroina, zaczęła się wraz z operacją „Cyklon”, zainicjowaną przez Jimmy’ego Cartera i Zbigniewa Brzezińskiego. I to trwa do dzisiaj i nigdy nie było ukrócone. I nie będzie ukrócone. Więc tu sytuacja się nie zmieni.
Chciałbym, aby Pan przypomniał tę operację „Cyklon”. Bo z Pana słów wynikałoby, że to ona jest winna wzmożenia światowego handlu narkotykami i wzrostu narkomanii.
Co do wzrostu narkomanii. to nie wiem, czy tak jest, bo każde społeczeństwo ma własne mechanizmy regulujące. Ale wraz z rozpoczęciem operacji „Cyklon” w 1979 roku, która była obliczona na wciągnięcie armii sowieckiej w sytuację podobną do konfliktu w Wietnamie, rozpoczęły się niekontrolowane już uprawy opium oraz otworzył się szlak handlowy. Zwłaszcza przez Tadżykistan, który na cały świat przemycał afgańską heroinę. To były tony. CIA o tym wiedziało i niespecjalnie temu przeciwdziałało. To wystarczyło.
Operacja „Cyklon” trwała do 1989 roku. Wtedy armia sowiecka wyszła z Afganistanu. Ale ze sprzętem – jak pamiętamy. A oddziały radykalnych islamistów, które walczyły z armią sowiecką, obróciły się przeciwko Amerykanom i innym przybyszom. I rozpoczęła się kolejna wojna, która przybrała na sile po 2001 roku, po ataku na Stany Zjednoczone. Wtedy mieliśmy do czynienia z operacją „Jawbreaker”, czyli z wysłaniem tak zwanych „markerów” z CIA oraz oddziałów specjalnych, które oznaczały zgrupowania talibańskie. Wtedy następowały dywanowe naloty lotnictwa amerykańskiego, co spowodowało, że talibowie wycofali się w góry i przegrali wojnę. Ale pozostali w górach. Nikt nigdy nie pokonał talibów. No i wrócili. W skrócie tyle.
Terroryści też wrócą do Afganistanu?
Oczywiście. Przecież w tej chwili, Afganistan będzie największym kalifatem. Najbardziej radykalnym, jeżeli chodzi o formułę islamu sunnickiego. Więc będą tam ściągać wszelkiej maści radykałowie z całego świata, którzy będą bezkarni. Bo nie ma już państwa, które miałoby siłę i wolę na to, żeby walczyć z Talibanem.
Talibowie zapowiadają, że będą spokojni…
Właśnie zaczęli egzekucje. Różnią się od Państwa Islamskiego tylko tym, że tych egzekucji nie filmują i nie wrzucają do sieci.
Są rozsądniejsi, niż Państwo Islamskie?
Nie są rozsądniejsi. Są sprytniejsi. Po epoce mułły Omara, który uważał, że ze światem się nie dyskutuje, przyszli młodsi przywódcy, którzy wiedzą, że istnieje coś takiego jak media i PR. I zaczęli się tym posługiwać. A europejscy komentatorzy, którzy przecież nie mają o tym pojęcia, wpadają w pułapkę łagodniejszej retoryki, jakiej używają Talibowie. Oni stosują łagodniejszą retorykę, ale taką samą praktykę, jak poprzednio. Są tacy sami, jak za czasów mułly Omara.