Ponad 80 tys. przystąpiło już do World Trade Center Health Program (WTCHP) - inicjatywy, która ma pomagać im w różnych problemach ze zdrowiem. Tylko w ostatnim roku do programu przystąpiło ponad 16 tys. osób. "Liczba ratowników, którzy się do niego zapisują, cały czas rośnie" - informuje prof. Erin Smith, autorka pracy opublikowanej w piśmie „Prehospital and Disaster Medicine”.
Po analizie danych badacze z australijskiej uczelni ustalili, że prawie 3,5 tys. osób zaangażowanych w akcję ratowniczą już nie żyje. W samym dniu zamachu życie straciło 412 ratowników. Główne przyczyny późniejszych zgonów to schorzenia układu oddechowego i trawiennego (34 proc.), na drugim miejscu znalazły się nowotwory (30 proc.) oraz zaburzenia psychiczne (15 proc.). Częstość zgonów z tych przyczyn oraz z powodu zaburzeń mięśniowo-szkieletowych wzrosła w grupie tych osób od 2016 roku aż sześciokrotnie.
Okazało się również, że 36 tys. osób (45 proc. uczestniczących w programie WTCHP) cierpi na schorzenia dróg oddechowych, 16 proc. ma raka. U 16 proc. zdiagnozowano choroby psychiczne. W ciągu ostatnich pięciu lat zachorowania na raka w tej grupie wzrosły o 185 proc.
- Białaczka wysunęła się na prowadzenie przed rakiem jelita grubego i pęcherza
- mówi ekspertka.
Częstość białaczki wzrosła o 175 procent:
„To nie powinno dziwić, ponieważ istnieje znane powiązanie między ekspozycją na benzen i ostrą białaczką szpikową. Natomiast benzen jest obecny w paliwie lotniczym, na którego działanie narażone były osoby na miejscu ataku”
Dość powszechny jest także rak prostaty, którego częstość od 2016 roku wzrosła o 181 proc. Choć wiek wielu osób z analizowanej grupy odpowiada podwyższonemu ryzyku tej choroby, u niektórych pojawia się jej agresywna, szybko rozprzestrzeniająca się forma. „Wdychanie toksycznego pyłu na miejscu ataku na WTC mogło spowodować kaskadę reakcji w komórkach zwiększających liczbę prozapalnych limfocytów T. Nasilone zapalenie może w końcu prowadzić do raka prostaty” - tłumaczy specjalistka.
Naukowcy oczekują także wzrostu zachorowań na nowotwory spowodowane ekspozycją na azbest. Te rodzaje nowotworów rozwijają się w czasie od 20 do 50 lat.
Jednocześnie od 15 do 20 proc. uczestników akcji ratowniczej - jak stwierdzono - cierpi na syndrom stresu pourazowego (PTSD). To ok. 4 razy więcej, niż wynosi odsetek osób z tą przypadłością w ogólnej populacji. W grupie ratowników problem ten się nasila, podczas gdy ogólnie w społeczeństwie - maleje.
- Nawet 20 lat później częstość występowania zaburzeń psychicznych i potrzeby leczenia są w tej grupie wyższe. Prawie połowa zgłasza potrzebę pomocy w zakresie zdrowia psychicznego
- donosi prof. Smith.
Badania mózgów ochotników wskazują przy tym na podniesione ryzyko wczesnej demencji. To wynik zgodny z wcześniejszymi testami, według których spadek możliwości poznawczych jest w tej grupie dwa razy częstszy, niż w ogólnej populacji, u osób 10-20 lat starszych.
Jednocześnie do wymienionych problemów pandemia dołożyła kolejne. Zły stan zdrowia sprzyja bowiem zachorowaniom i powikłaniom. Ponad 100 osób zmarło z powodu Covid-19, a choroba ta u wielu nasiliła objawy PTSD.
- Udział akcji po 9/11 nadal powoduje zarówno fizyczne, jak i psychiczne skutki i prawdopodobnie ratownicy nadal zapadają na powodowane tym wydarzeniem choroby
- podkreśla prof. Smith.
Kto stał za zamachami?
Joe Biden podpisał w piątek rozporządzenie wykonawcze nakazujące przegląd, odtajnienie i ujawnienie dokumentów rządowych związanych z atakami. Podkreślił, że honoruje zobowiązanie z kampanii wyborczej o zapewnieniu przejrzystości w kwestii odtajnienia zgromadzonych materiałów.
Niektóre zapisy odnoszą się do wciąż tajnego śledztwa o kryptonimie "Operation Encore" koncentrującego się na dwóch porywaczach, którzy mieszkali w San Diego. W niedawnym wywiadzie dla telewizji CBS News były agent FBI mówił, że porywacze samolotów korzystali ze wsparcia na terytorium USA.
- 19 porywaczy nie może samodzielnie zabić 3000 ludzi (…) Nie mogę tego komentować, ale nie trzeba być agentem FBI z 26-letnim doświadczeniem, żeby się tego domyślić
– mówił Danny Gonzalez, wyjaśniając, że obowiązuje go zakaz FBI ujawniania pewnych tajnych informacji o operacji Encore.
Zdaniem Gonzaleza dwóm porywaczom - Nawafowi al-Hazmi i Khalidowi al-Mihdhar - pomagało kilku Saudyjczyków, w tym Omar al-Bayoumi: "Bayoumi, który pracował dla rządu saudyjskiego, powiedział, że przypadkowo natknął się na dwóch porywaczy w restauracji w Los Angeles i namówił ich do przeprowadzki do San Diego. Tam pomógł im znaleźć mieszkanie i otworzyć konto bankowe. Obaj rozpoczęli w pobliżu kursy lotnicze” – zwraca uwagę CBS.
Gonzalez pracuje teraz dla setek rodzin ofiar ataków 11 września. Krewni domagają się m.in. odtajnienia rządowych dokumentów, które mogłyby łączyć Arabię Saudyjską z porywaczami. Rodziny ofiar ataków z 11 września pozywają Arabię Saudyjską o odszkodowanie finansowe. Władze w Rijadzie twierdzą, że nie miały nic wspólnego z tymi atakami.
"Nie mogę siedzieć na uboczu, kiedy znam prawdę" - powiedział agent. W przekonaniu Gonzalesa opinia publiczna dowiedziałaby się "wiele", gdyby akta "Encore" zostały ujawnione i zmieniłoby to publiczne rozumienie zamachów z 11 września 2001 roku.