W sobotę świat obiegła informacja o nagłej i niespodziewanej śmierci 64-letniego szefa białoruskiego MSZ Władimira Makieja. - Podczas jednego z ostatnich spotkań Łukaszenka powiedział mu wprost: jeżeli będą wprowadzane kolejne sankcje w stosunku do Białorusi, to straci swoje stanowisko. I dwa miesiące temu dostaliśmy informację, że na jego stanowisko jest szykowana nowa osoba - powiedział gość Katarzyny Gójskiej w programie "W punkt" Paweł Łatuszka, członek tymczasowego gabinetu Białorusi pod przewodnictwem Swiatłany Cichanouskiej i jej zastępca.
Po informacjach o niespodziewanej śmierci Władimira Makieja, liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska w mediach społecznościowych napisała - "w 2020 roku Makiej zdradził białoruski naród i poparł tyranię. Takim go zapamięta białoruski naród".
Informacja o śmierci białoruskiego polityka dotarła także na Ukrainę. Skomentował ją doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko, który zasugerował, że sprawa może mieć drugie dno. "Krążą pogłoski, że Makiej mógł zostać otruty" - poinformował.
Na temat tajemniczego zgonu białoruskiego dyplomaty Katarzyna Gójska rozmawiała dziś ze swoim gościem Pawłem Łatuszką.
W niewyjaśnionych, dziwnych okolicznościach życie stracił szef białoruskiej dyplomacji, bliski współpracownik Alaksandra Łukaszenki, wcześniej szef jego dyplomacji. Można powiedzieć, że całą karierę polityczną odbył przy Łukaszence - zauważyła Katarzyna Gójska.
Cała uwaga teraz skierowana jest na tą sytuację, związaną ze śmiercią Władimira Makieja. Był on na pewno bardzo bliski dla Łukaszenki, pełnił funkcję osobistego doradcy, którego gabinet znajdował się naprzeciwko gabinetu Łukaszenki. Wykonywał wszystkie jego polecenia i był bardzo doświadczonym człowiekiem, który wiedział więcej, niż wszyscy urzędnicy państwowi. Faktycznie wiele wiedział o prywatnym życiu Łukaszenki. Później pełnił funkcję kierownika jego administracji, i chociaż według konstytucji drugą osobą w państwie jest premier, to tak naprawdę administracja Łukaszenki zarządza krajem i może wezwać do siebie nawet premiera
- mówił Łatuszka.
Jak dodał, po sfałszowanych wyborach na Białorusi w 2020 roku, Makiej tracił zaufanie Łukaszenki, a "polityka zagraniczna przestała istnieć, nie odgrywała żadnej roli".
On był zawsze żołnierzem Łukaszenki. Wykonywał zawsze jego polecenia. Myślę, że ktoś w kierownictwie OBWE myślał, że wizyta Makieja pomoże w jakiejś ewentualnej normalizacji stosunków pomiędzy Białorusią a Zachodem
- zwrócił uwagę gość programu "W punkt".
Katarzyna Gójska dopytywała swojego rozmówcę, czy któryś z dwóch scenariuszy może być prawdopodobny: Alaksandr Łukaszenka mógł się pozbyć Makieja, czy może poprzez jego śmierć Łukaszenka otrzymał sygnał od włodarza Kremla?
Teraz toczy się dyskusja, który scenariusz jest naprawdę wiarygodny. Ja stoję na stanowisku, że Makiej miał atak związany z bardzo ciężką psychiczną sytuacją. Pamiętam naszą rozmowę jeszcze w roku 2017/2018. Wtedy on się skarżył, że Łukaszenka nie zabiera go na pokład samolotu nr 1, dlatego, że zaczął go odsuwać od siebie. Makiej latał zwykłymi samolotami, a ostatnio pokazano zdjęcie, gdzie do Erywania, gdzie miało się odbyć spotkanie Organizacji ds. Bezpieczeństwa leciał transportowcem wojskowym, absolutnie nieprzygotowanym do tego, żeby człowiek, tym bardziej minister spraw zagranicznych, mógł nim lecieć. Nawet nie było WC
- mówił Łatuszka.
Ostatnio jego wpływy znacząco się zmniejszyły. Podczas jednego z ostatnich spotkań Łukaszenka powiedział mu wprost. Jeżeli będą wprowadzane kolejne sankcje w stosunku do Białorusi, to straci swoje stanowisko. I dwa miesiące temu dostaliśmy informację, że na jego stanowisko jest szykowana nowa osoba
- dodał zastępca Cichanouskiej.