Polacy w Niemczech, (więc także w Berlinie) - podobnie jak w Polsce - dzielą się na zwolenników dobrej zmiany, którzy w kwestii tragedii smoleńskiej uważają, że nic nie zostało do końca wyjaśnione i tych drugich (zwolenników PO i KOD-u), którzy powtarzają jak mantrę za TVN i „Gazetą Wyborczą”, że już dawno znamy prawdę, bowiem przekazali ją komisja Millera oraz pułkownik Anodina. Establishment niemiecki zdecydowanie preferuje tą drugą wersję, dlatego też wspiera wszelkie działania KOD-u, polskiej lewicy i Platformy Obywatelskiej. To są te środowiska, które także w Niemczech robią wszystko, aby prawdę o Smoleńsku wyśmiać, zafałszować, a wszystkich tych, którzy dążą do prawdy i mają inne zdanie na temat śledztwa i przyczyn tragedii nazwać zwolennikami teorii spiskowych.
Duża część Polaków nie ma wątpliwości, że berliński pokaz został zorganizowany w celu wykpienia filmu. 6 stycznia obejrzało go ponad 500 widzów, a z naszych ustaleń wynika, że większość z nich to zwolennicy lewicy i KOD-u (na pewno przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości). Była także spora liczba niemieckich gości (urzędników oraz pracowników MSZ) . Z naszych ustaleń wynika, że ta najbardziej rozkrzyczana i agresywna polska widownia podczas projekcji raczyła się alkoholem, co zresztą potwierdzają świadkowie.

Wiceprzewodnicząca Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, która była na pokazie (niejako służbowo) w rozmowie z portalem niezależna.pl stwierdziła, że zaskoczyła ją wyjątkowo duża liczba niemieckich gości. Według słów Anny Wawrzyszko, nawet jeżeli organizatorzy w zamyśle mieli zamiar, aby w oczach niemieckich widzów skompromitować film, to im się ta sztuka zdecydowanie nie udała. I to z wielu powodów.
– powiedziała nam Anna Wawrzyszko.Po pierwsze nie było wersji niemieckojęzycznej, a Niemcy nie lubią czytać, gdyż wolą dubbing. Po drugie próby zakłócania filmu i prowokacyjne buczenia, czy śmiech na sali raczej wzbudzały wśród nich zażenowanie niż zachwyt
Reklama
W szczerość intencji organizatorów nie wierzy inna nasz rozmówca.
- stwierdziła w rozmowie z niezalezna.pl Anna Halves z Klubu Gazety Polskiej z oddziału Hamburg-Stadt.Moim zdaniem organizacja pokazu filmu „Smoleńsk” to celowe prowokacyjne działanie
- dodała.Nie mam wątpliwości, że Klub Polskich Nieudaczników wspólne z niektórymi władzami Berlina zorganizował pokaz, aby zdyskredytować film, reżysera oraz obecny rząd polski, który dąży do wyjaśnienia całej prawdy o tej strasznej tragedii
Nie wszyscy wzięli udział w tej celowo robionej farsie.
Wielu Polaków po prostu nie przyszło na pokaz, bowiem nie chciało uczestniczyć w przykrej farsie. Ludzie ci mieli rację, bowiem obserwując reakcje części polskiej widowni, która albo rechotała, albo buczała nasuwało się jedno spostrzeżenie - chodziło im jedynie o to, aby zdyskredytować i wyśmiać film i tych, którzy żądają prawdy o tragedii smoleńskiej.
Czy to się udało? Wszystko pozostało raczej po staremu - dla jednych przyczyny katastrofy smoleńskiej wciąż pozostają niewyjaśnione. Natomiast dla drugiej strony (wszelkiej maści lewaków, zwolenników KOD-u, .Nowoczesnej i PO, którzy sami siebie nazywają europejską awangardą) wszystko jest jasne, a dążący do prawdy są oszołomami.
Po pokazie filmu odbyła się krótka dyskusja, z której wynikało, że film jest zwykłą propagandą i niczym więcej. W rozmowie z dziennikiem, „Die Tageszeitung” jeden z współtwórców Klubu Polskich Nieudaczników - Adam Gusowski potwierdził, że obraz Antoniego Krauze jest słaby.
- zawyrokował Gusowski.To nie sztuka
Przyznał, że pokazanie filmu w piątek w Berlinie było czymś w rodzaju dowcipu czy kawału.