Rządząca koalicja w Niemczech chce odebrać byłemu kanclerzowi część przywilejów. Wniosek komentują tamtejsze media, które wskazują na słuszność decyzji, ale i brak konsekwencji wobec byłych czołowych polityków.
ocenia jako słuszne dystansowanie się od Gerharda Schroedera. Jednocześnie, stołeczna gazeta zwraca uwagę na absurd finansowania byłych szefów niemieckiego rządu. Dziennikarze przypominają, że obecnie "zaopatrywani" są jeden były kanclerz, jedna była kanclerz, trzech byłych prezydentów i czterech byłych przewodniczących Bundestagu. Gazeta stwierdza, że konieczna jest regulacja, na co rząd przeznacza milionowe kwoty.
zauważa, że symboliczna polityka wobec Schroedera ma na celu ochronę Angeli Merkel, która do tej pory nie ponosi żadnej winy. Dziennik sugeruję, że kontynuacją tej debaty będzie, czy byłej kanclerz rzeczywiście potrzeba dziewięciu pracowników, czy też nie wystarczy mniejszy gabinet.
również stwierdza stronniczość działań. „Chadecja chętnie odebrałaby Schroederowi jeszcze emeryturę. Z kolei dla kanclerza Helmuta Kohla, który wstrząsnął krajem poprzez swoją aferę związana z darowiznami, była łaskawa”. Dziennik zauważa, że "największą karą" dla Schroedera jest utrata szacunku, poważania i wpływów i wymierzył ją sobie sam.
jest zdania, że biura czołowych polityków, którzy nawet po zakończeniu kadencji, wciąż reprezentują swój kraj, powinny być finansowane. „Ten, kto – tak jak Schroeder jest nie na miejscu i nie spełnia swojej roli – nie reprezentuje swojego kraju, ale mu szkodzi – w ten sposób traci prawo do jakichkolwiek przywilejów. I to niezwłocznie”. Zdaniem dziennika, "towarzysz Schoreder" już dawno stracił kompas moralny i stał się ciężarem dla Niemiec.