U rosyjskiego oligarchy pośredniczącego w rozmowach między Rosją a Ukrainą oraz u delegatów ukraińskich pojawiły się objawy zatrucia. "Wall Street Journal" sugeruje, że za wszystkim stoi Kreml, który chce sabotować rozmowy mające na celu zakończenie wojny. Informacje "WSJ" potwierdza znany międzynarodowy portal śledczy.
Rosyjski oligarcha Roman Abramowicz i ukraińscy negocjatorzy pokojowi mieli objawy wskazujące na zatrucie po spotkaniu w Kijowie na początku tego miesiąca - poinformowały "Wall Street Journal" osoby zaznajomione ze sprawą.
Po spotkaniu w stolicy Ukrainy u Abramowicza - podróżującego między Moskwą, Lwowem i innymi miejscami, w których toczyły się negocjacje - a także u co najmniej dwóch ważnych członków ukraińskiego zespołu wystąpiły objawy obejmujące zaczerwienienie oczu, ciągłe i bolesne łzawienie oraz łuszczenie się skóry na twarzy i rękach.
Winą za podejrzany atak obarczono Moskwę, która ma dążyć do sabotowania rozmów pokojowych - przekazuje "WSJ". Osoba bliska Abramowiczowi powiedziała, że nie jest jasne, kto był głównym celem ataku na grupę.
Jak pisze "Wall Street Journal" - stan zdrowia Abramowicza i ukraińskich negocjatorów, wśród których jest poseł Rustem Umerow (Tatar z Krymu), poprawił się, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który spotkał się z Abramowiczem, nie ucierpiał.
Ustalenia "Wall Street Journal" potwierdził znany portal śledczy Bellingcat, znany z ujawniania i demaskowania operacji rosyjskich służb specjalnych.
Bellingcat może potwierdzić, że u trzech członków delegacji uczestniczącej w rozmowach pokojowych między Ukrainą a Rosją w nocy z 3 na 4 marca 2022 r. wystąpiły objawy odpowiadające zatruciu bronią chemiczną. Jedną z ofiar był rosyjski przedsiębiorca Roman Abramowicz
- informuje portal.