Międzynarodowy zespół śledczy badający sprawę katastrofy MH17, złożony ze śledczych i prokuratorów z Holandii, Malezji, Australii, Belgii i Ukrainy, poinformował, że zamierza postawić w tej sprawie zarzuty trzem Rosjanom - Igorowi Girkinowi, Siergiejowi Dubinskiemu i Olegowi Pułatowi oraz Ukraińcowi Leonidowi Charczence.
- Uznaje się, że ci podejrzani odegrali istotną rolę w śmierci 298 niewinnych cywilów
- powiedział holenderski prokurator generalny Fred Westerbeke. "Mimo tego, że sami nie nacisnęli guzika, podejrzewamy ich o bliską współpracę w ramach transportowania (systemu rakietowego), w celu zestrzelenia samolotu" - dodał. Prokurator zakłada, że proces potrwa około roku i w sprawie może być więcej podejrzanych. Dodał, że celem śledczych jest ustanowienie tożsamości osób, które obsługiwały system Buk.
Dzisiaj do sprawy odniósł się prezydent Rosji, Władimir Putin, który - bez zaskoczenia - uznał, że "ustalenia śledczych o niczym nie mówią".
- To, co widzieliśmy, co przedstawiono jako dowody winy Rosji, absolutnie nas nie urządza; tam nie ma żadnych dowodów i wszystko, co zostało przedstawione o niczym nie mówi
- powiedział Putin.
Wczoraj sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg przyznał, że postawienie zarzutów czterem podejrzanym będzie kamieniem milowym w kierunku wyjaśnienia prawdy w sprawie katastrofy malezyjskiego boeinga.