Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Pseudo-wybory odbędą się na Białorusi zimą. „Łukaszenka prawdziwie obawia się protestów”

- Jedną z przyczyn, dlatego te wybory zaplanowano tak szybko, jest chęć zneutralizowania statusu Swiatłany Cichanouskiej. Łukaszenka uważa, że nawet jeśli teraz Zachód uważa ją za zwycięzczynię poprzednich wyborów i liderkę, to jej kadencja skończy się wraz z nową kampanią - powiedział białoruski niezależny politolog Waler Karbalewicz. Wybory prezydenckie na Białorusi mają odbyć się 26 stycznia 2025 r. W ocenie państw zachodnich głosowanie to nie będzie spełniało standardów demokratycznych.

Alaksander Łukaszenka
Alaksander Łukaszenka
mat. arch. - print screen\ yt

Wybory prezydenckie na Białorusi 

Opozycja już nazwała planowaną elekcję "bez-wyborami", podkreślając, że w kraju pogrążonym w represjach nie może być mowy o jakimkolwiek procesie demokratycznym.

"To jeszcze dalej od wolnych wyborów niż kiedykolwiek wcześniej na Białorusi" – podkreślono w oświadczeniu sił demokratycznych na emigracji.

"Łukaszenka prawdziwie obawia się protestów, bo trauma (masowych demonstracji) z 2020 r. jest bardzo ciężka, głęboka i utrzymuje się - pomimo tego, że upłynęły już ponad cztery lata"

– zauważył Karbalewicz.

W tym czasie Łukaszenka całkowicie zlikwidował opozycję w kraju, organizacje społeczne i niezależne media. Represje trwają, a tylko od lipca do września centrum praw człowieka Wiasna odnotowało 360 nowych zatrzymań. W kraju jest 1300 osób uznanych za więźniów politycznych. Setki tysięcy ludzi emigrowało.

Mimo tego, jak przekonuje Karbalewicz, Łukaszenka nie przestał bać się społecznego sprzeciwu.

"Moim zdaniem jedynymi, którzy tę kampanię traktują poważnie są właśnie sam Łukaszenka i władze. Nieprzypadkowo te wybory są organizowane pół roku przed terminem; swoją drogą, z naruszeniem konstytucji"

– uważa politolog.

"Próba zneutralizowania opozycji" 

Jak wyjaśnił, jedną z przyczyn tej decyzji jest "próba zneutralizowania opozycji, zaskoczenie jej".

"Łukaszenka ciągle mówi o opozycji, pytany i niepytany, przy każdej okazji, nawet jeśli wypowiada się na zupełnie inny temat. Widać, że to go niepokoi. Ciągle mówi, że przygotowują prowokacje, powstanie, grupy dywersyjne"

– wymienił Karbalewicz.

Jak dodał, wszyscy białoruscy dziennikarze wiedzą, że temat opozycji to +trigger+, który wyprowadza Łukaszenkę z równowagi. "Przyczyną jest to, że opozycja pretenduje do władzy, a on uważa, że jest tylko jeden człowiek, do którego może należeć władza na Białorusi" – ocenił.

"Jedną z przyczyn, dlatego te wybory zaplanowano tak szybko, jest chęć zneutralizowania statusu Swiatłany Cichanouskiej. On uważa, że nawet jeśli teraz Zachód uważa ją za zwycięzczynię poprzednich wyborów i liderkę, to jej kadencja skończy się wraz z nową kampanią. W ten sposób chce zamknąć temat, bo - jego zdaniem - po wyborach Cichanouska będzie nikim i Zachód nie będzie miał powodów, żeby z nią rozmawiać"

– sądzi Karbalewicz.

W przekonaniu analityków celem tych "wyborów", w zamyśle Łukaszenki, jest przynajmniej częściowa legitymizacja w oczach Zachodu i normalizacja relacji.

"Łukaszenka liczy na jakąś zmianę ze strony zachodnich rządów. Uważa, że są fakty dokonane – on zdusił protesty, utrzymał się i jako jedyny kontroluje realną władzę w kraju. Dlatego, w jego przekonaniu, Zachód nie ma innego wyjścia, jak zacząć z nim rozmawiać"

– wyjaśnił.

Na razie, jak ocenił, taki scenariusz resetu "nie jest jednak zbyt realny".

Przypomniał, że Łukaszenka deklarował, iż chce być częścią rozmów dotyczących uregulowania sytuacji na Ukrainie.

"I znowu, wychodzi z założenia, że to musi być szerszy proces, dotyczący nowego porządku w regionie, w którym Białoruś jest ważnym elementem. Przy pomocy tej +geopolitycznej konieczności+ chce przeforsować swoją legitymizację. Również dlatego śpieszy się z wyborami"

– uważa Karbalewicz.

Styczniowa data wywołała falę komentarzy w białoruskich mediach niezależnych. Większość publicystów przypuszcza, że zimowy termin, zwłaszcza tuż po świętach Bożego Narodzenia, jest w oczach reżimu wygodniejszy, bo w tym okresie mniejsze jest ryzyko protestów. Łukaszenka chce jak najszybciej "zatwierdzić" swoją kolejną kadencję i symbolicznie zamknąć temat wyborów 2020 r. i masowych protestów, które nie przestały być dla niego traumą, pomimo całkowitego zniszczenia w kraju ośrodków opozycji i jakiejkolwiek krytyki.

Wyniki tego głosowania zostały sfałszowane, a prawdziwych danych nigdy nie opublikowano. Oficjalnie ogłoszono zwycięstwo Łukaszenki z poparciem 80,1 proc. Tych rezultatów nie uznały państwa zachodnie.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Białoruś #Alaksandr Łukaszenka

mm