Nigeryjska Rządowa Agencja ds. Kryzysowych (Nema) poinformowała, że ataku dokonali "przestępcy" na motocyklach, którzy najechali kilkanaście wiosek na granicy stanów Sokoko i Zamfara.
Przez dwa dni strzelali do ludzi, palili domy i kradli krowy
- wyjaśniono w oficjalnym komunikacie.
W wyniku ataku zniszczonych zostało pięć wiosek, a około 2 tys. osób zostało bez dachu nad głową. Dodatkowo, jak informuje Nema, dwie kobiety zostały uprowadzone, a ich los na razie nie jest znany.
Szerzenie się przemocy między chrześcijańskimi rolnikami a muzułmańskimi pasterzami w Nigerii jest w dużej mierze wynikiem kurczenia się dostępu do żyznej ziemi. Obie strony dopuszczają się ataków, w wyniku których w tym roku zginęły setki osób.
Sytuacja ta jest jednym z największych problemów prezydenta Nigerii Muhammadu Buhariego, który zamierza ubiegać się o reelekcję w lutym przyszłego roku. Buhari poprzednie wybory wygrał obiecując w kraju pokój i stabilność. Teraz odpiera krytykę opozycji, która zarzuca mu, iż jego administracja jest zbyt łagodna dla pasterzy, którzy należą do tej samej co prezydent etnicznej grupy Fulani.
Nigerię zamieszkuje 180 mln osób, co czyni ją najbardziej zaludnionym krajem Afryki. Od dziewięciu lat kraj ten wstrząsany jest także terrorystyczną działalnością dżihadystycznej organizacji Boko Haram, która zabiła już ponad 20 tys. osób, a setki tysięcy zmusiła do opuszczenia swoich miejsc zamieszkania.