Holenderski premier Mark Rutte stwierdził, że nie widzi w Niderlandach miejsca dla afgańskich uchodźców, "którzy nie mają związku" z jego krajem. Choć wielokrotnie krytykował polski rząd i zarzucał mu łamanie praworządności - dziś twierdzi, że Afgańczykami "trzeba się zająć w regionie". Pomoc na miejscu to polityka, którą prowadziła strona polska wobec kryzysu migracyjnego w latach 2015-2016.
Holenderski premier przyjechał do Paryża, aby spotkać się z premierem i prezydentem Francji. Przed wtorkowym spotkaniem z prezydentem Emmanuelem Macronem szef holenderskiego gabinetu powiedział, że mieszkańcy Afganistanu, którzy nie mają związku z Niderlandami „nie mogą liczyć na przyjęcie w Holandii”.
- Ostatnią rzeczą, jakiej chcemy, jest powtórka z syryjskiego kryzysu uchodźczego z 2015 i 2016 r.
– powiedział Rutte, którego cytuje dziennik „De Telegraaf”. Premier dodał, że europejscy przywódcy są bardzo zmotywowani, aby temu zapobiec.
- To jest jedna z najważniejszych rzeczy, o których będziemy rozmawiać w najbliższej przyszłości
– mówił w Paryżu premier Holandii.
Rutte uważa, że aby nie doszło do masowego exodusu potrzebne jest ustabilizowanie sytuacji w Afganistanie. Premier nie wyklucza współpracy z talibami w celu umożliwienia ewakuacji Holendrów, którzy dotychczas nie mogli wrócić do kraju. W tym celu minister spraw zagranicznych Holandii prowadzi rozmowy z Katarem, Pakistanem i Turcją.