Rosyjski kredyt obiecany Alaksandrowi Łukaszence przez prezydenta Władimira Putina może okazać się stratą pieniędzy - oceniają we wtorek "Wiedomosti". Cytowany przez dziennik ekspert Andriej Suzdalcew prognozuje, że Łukaszenka nie umocni integracji z Rosją.
Zdaniem Suzdalcewa, wykładowcy Wyższej Szkoły Gospodarki (WSzE) w Moskwie, jest to już trzecia próba wzmocnienia integracji Rosji i Białorusi. Niemniej, ze strony białoruskiej ekspert przewiduje "niekończącą się zwłokę"; jego zdaniem Łukaszenka, mówiąc o integracji, w istocie chce wznowienia wieloletniego systemu dotowania Białorusi.
- Okażemy pewną pomoc, ale podejrzewam, że będą to zmarnowane pieniądze - powiedział Suzdalcew. Porównał on obecną pomoc Rosji do wsparcia, którego Moskwa udzieliła pod koniec 2013 roku ówczesnemu prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowyczowi.
W rozmowie z "Wiedomostiami" białoruski politolog Waler Karbalewicz przypomina, że wcześniej Mińsk co roku otrzymywał od Rosji 1-1,5 mld USD kredytu. Bez tych funduszy gospodarka Białorusi "nie mogła nawet utrzymać status quo" - zauważa ekspert. Dwa lata temu udzielanie tych kredytów zostało przerwane, ponieważ Łukaszenka nie godził się na pogłębienie integracji z Rosją. Teraz dotacje wracają z powodu odbywającej się na Białorusi rewolucji - podsumowuje Karbalewicz.
"Niezawisimaja Gazieta" ocenia we wtorkowym komentarzu, że spotkanie w Soczi świadczy, iż Moskwa nie zmieniła zdania i nadal stawia na Łukaszenkę. "Ogłoszone wyniki spotkania (Putina i Łukaszenki) potwierdziły prognozy ekspertów: władze Rosji nadal popierają Łukaszenkę i nie mają zamiaru prowadzić dialogu z UE" - ocenia dziennik. Białoruski komentator Alaksandr Kłaskouski powiedział gazecie, że "zadziałała fobia, iż kolorowa rewolucja rozprzestrzeni się na Rosję".
Przy czym - zdaniem eksperta - nie jest pewne, że Putin będzie podtrzymywał Łukaszenkę do końca i za wszelką cenę. "Na pewnym etapie może on zacząć jakąś bardziej skomplikowaną grę" - powiedział Kłaskouski.
"Wizyta, której w Mińsku oczekiwano z niecierpliwością i niepokojem, odbyła się", przy czym "znaczna jej część pozostała poza kadrem oficjalnych komunikatów" - ocenia "Niezawisimaja Gazieta".