Pożar, który wybuchł wczoraj po południu na greckiej wyspie Serifos na Morzu Egejskim, został opanowany. Jak informują tamtejsze władze - jego skutki są bardzo poważne. Ich szef ocenił, że na wyspie doszło do "biblijnej katastrofy".
"Ogień jest pod kontrolą (...). Teraz tylko obserwujemy. Spłonęła cała południowo-zachodnia część wyspy Serifos"
Do czasu przybycia wsparcia z Aten w akcji gaśniczej na wyspie brał udział tylko jeden wóz strażacki z czterema strażakami, cysterny wodne, dwa samoloty i helikopter. Przed godz. 11 w sobotę na wyspę wypłynęło z portu w Pireusie 22 dodatkowych strażaków i 11 pojazdów gaśniczych.
Mieszkańcy wielu miejscowości otrzymali wezwania do ewakuacji w związku z szybkim rozprzestrzenianiem się ognia spowodowanym przez silny wiatr.
W sobotę burmistrz, odnosząc się do sytuacji na wyspie, mówił o "biblijnej katastrofie".
"Front ma długość 15 km. Mówimy tu o ogromnym zniszczeniu. Spalone domy, spalone magazyny"
#Serifos #Cyclades #Greece
— Akis Psilos (@APsilos) June 29, 2024
The fire continues into the night pic.twitter.com/jtDe8fZ5Vt
Wyspa Serifos, należąca do archipelagu Cyklad, jest na stałe zamieszkana przez nieco ponad 1000 osób.
W sobotę w Grecji wybuchło ok. 50 pożarów, a połowa kraju w weekend jest objęta strefą podwyższonego ryzyka pożarowego.