Papież Franciszek dziś w południe pokazał się wiernym zebranym przed rzymską kliniką Gemelli. Ojciec święty pobłogosławił zebranych z balkonu w budynku kliniki. Papież ma dziś opuścić szpital i trafić do Domu św. Marty, gdzie będzie przechodził rekonwalescencję.
W opublikowanych w południe rozważaniach na modlitwę Anioł Pański Franciszek wyznał, że podczas hospitalizacji doświadczył "cierpliwości Pana Boga".
"Podczas długiego pobytu w szpitalu doświadczyłem cierpliwości Pana Boga, której odbicie widzę również w niestrudzonej trosce lekarzy i pracowników służby zdrowia, a także w uwadze i nadziejach bliskich osób chorych".
"Ta pełna ufności cierpliwość, zakotwiczona w miłości Boga, której nie brakuje, jest naprawdę konieczna w naszym życiu - zwłaszcza po to, by stawić czoła najtrudniejszym i bolesnym sytuacjom" - dodał Franciszek.
Papież Franciszek przebywał w poliklinice Gemelli 37 dni, od 14 lutego 2025 r.
Szef zespołu medycznego opiekującego się papieżem, profesor Sergio Alfieri, przyznał w sobotę podczas spotkania z dziennikarzami, że w szpitalu dwukrotnie doszło do krytycznych sytuacji, w których życie Franciszka było zagrożone.
Nic nie zapowiadało tak dramatycznych wydarzeń, kiedy 14 lutego papież pojechał do Polikliniki Gemelli po kilku tygodniach zmagań z infekcją dróg oddechowych. Miał problemy z mówieniem i oddechem.
Po kilku dniach stan papieża pogorszył się i zdiagnozowano u niego obustronne zapalenie płuc. Lekarze w biuletynach medycznych informowali o kryzysach oddechowych, a stan chorego uznali za krytyczny. Przez długi czas wstrzymywali się z dalszymi rokowaniami tłumacząc, że zagrożenie dla życia nie mija. Pojawiły się wtedy obawy, czy papież przeżyje.
Profesor Alfieri podkreślił, że Franciszek podczas pobytu w szpitalu pracował i będzie kontynuował pracę po powrocie do Domu Świętej Marty. Na razie, jak stwierdził wcześniej argentyński kardynał Victor Manuel Fernandez, zaczyna się "nowy etap" pontyfikatu.