W Holandii trwa zbiórka pieniędzy dla rodziny Polaka, który uratował z morza trójkę tonących dzieci. Sam jednak zginął i osierocił trójkę swoich dzieci w Polsce. Do niedawna udało się zebrać ponad 150 tys. euro, teraz ta suma wzrosła do 350 tys. euro.
Kedy Martina Janasz (22 l.) z Hagi usłyszała o śmierci Marcina, historia ją tak poruszyła, że zdecydowała się coś zrobić.
- Marcin ma w Polsce troje dzieci i żonę. Był pracownikiem sezonowym, więc pomyślałam, że jego rodzina chyba nie jest w dobrej sytuacji. Był jej żywicielem
- powiedziała.
Dlatego uruchomiła kampanię crowdfundingową. Żeby mogła to zrobić, musiała dotrzeć do żony Polaka, który zginął.
- Nie było to łatwe, bo miałam mało informacji o rodzinie. Ostatecznie udało nam się znaleźć jego żonę Monikę przez Facebooka
- wyjaśniała.
Żona Polaka powiedziała jej, że rozmawiała z mężem tuż przed wypadkiem. - Chwileczkę, widzę dzieci w morzu. Myślę, że coś jest nie tak - miał jej powiedzieć, po czym się rozłączył. Później odebrała telefon z informacją, że jej mąż nie żyje.
Początkowo Martina liczyła na zdobycie tysiąca euro, w miniony piątek kwota przekroczyła 150 tys. euro, teraz to już 350 tys. euro.
37-letni Polak, który zmarł po tym, gdy uratował trójkę dzieci z morza, był migrantem zarobkowym. Dzieci, które wyciągnął z wody, należą do niemieckiej rodziny, która przyjechała do Holandii na wakacje.
Polaka udało się wyciągnąć z wody na plażę, jednak po reanimacji i przewiezieniu do szpitala zmarł. Do tragicznego zdarzenia doszło na niestrzeżonej plaży w okolicach miejscowości Julianadorp, na której nie było żadnych flag informujących kąpiących się, że ryzykują, bo morze jest niespokojne.