Rządząca obecnie Norwegią koalicja Partii Konserwatywnej (Høyre) i Partii Postępu (FrP) wraz z poparciem dwóch mniejszych ugrupowań – Chrześcijańskich Demokratów (KrF) i Liberałów – uzyskała 89 miejsc w 169-osobowym parlamencie norweskim – Stortingu. Dla Polaków w tym kraju kontynuacja rządów prawicowej koalicji może oznaczać pogorszenie ich sytuacji.
- Otrzymaliśmy mandat na dalsze cztery lata rządów, ponieważ zdołaliśmy wypełnić nasze obietnice wyborcze oraz sprawdziliśmy się w trudnych czasach
– oświadczyła premier Norwegii Erna Solberg chwilę po ogłoszeniu wstępnych wyników. – Mamy energię oraz chęci, by przeprowadzić kolejne reformy, które są niezbędne w celu utrzymania w przyszłości dobrobytu naszego kraju – dodała.
Zdaniem korespondenta "Gazety Polskiej Codziennie” Henryka E. Malinowskiego obietnice rządu dotyczące utrzymania poziomu życia są coraz trudniejsze do spełnienia. – Milionowa armia ludzi w pięciomilionowej Norwegii utrzymuje się z zasiłków. Żadna partia nie może pozwolić sobie na ruszenie tych świadczeń. Z drugiej strony dochody ze sprzedaży ropy nie są tak duże jak kilka lat temu. Dlatego rządzący muszą szukać innych sposobów na zbilansowanie budżetu – ocenia.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".