- Niemcy zobowiązały się w Walii do tego, że będą dążyć do podwyższania wydatków na obronność w kierunku 2 proc. PKB. To się dzieje. W porównaniu z 2018 rokiem budżet obronny wzrósł w 2019 roku o 12 proc. W 2020 roku również nastąpi wyraźny wzrost. Podjęliśmy się do 2024 roku osiągnąć wydatki w wysokości 1,5 proc. PKB
- powiedziała szefowa niemieckiego rządu dziś podczas wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą w Berlinie.
Kanclerz przypomniała, że cel 2 procent PKB na wojsko został przyjęty, kiedy prezydentem USA był Barack Obama
- Jest to w naszym własnym interesie. Nie jest to jakaś wytyczna, która pochodzi z czasów prezydenta Trumpa. Zostało to postanowione za prezydenta Obamy. Należy czuć się do tego zobowiązanym
- podkreśliła.
W 2014 roku podczas szczytu w walijskim Newport państwa NATO zobowiązały się, że w ciągu 10 lat podniosą wydatki na cele wojskowe do 2 proc. PKB rocznie. Niemcom trudno będzie spełnić nawet własną późniejszą obietnicę - 1,5 proc. Założenia planów budżetowych ministra finansów Olafa Scholza (SPD) na lata 2020-23 przewidują wręcz obniżenie odsetka PKB przeznaczanego na obronność. W 2023 roku ma on wynieść 1,26 proc. PKB.
Ambasador Stanów Zjednoczonych w RFN Richard Grenell w piątek ponownie ostrzegł Berlin, że jego kraj wycofa część żołnierzy znad Renu i przeniesie ich do Polski. To konsekwencja zbyt niskich - w ocenie Waszyngtonu - wydatków Niemiec na obronność. Angela Merkel uniknęła odpowiedzi wprost na pytanie, które dotyczyło tej kwestii.
- Niemieckie miejsca stacjonowania są dobre dla amerykańskich żołnierzy. Dużo tu zainwestowano. Amerykańscy żołnierze są tu zawsze mile widziani. Istnieją dobre powody, żeby tutaj stacjonowali. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy doprowadzić Bundeswehrę do jeszcze lepszej kondycji
- przyznała szefowa niemieckiego rządu.
W Niemczech stacjonuje wciąż więcej żołnierzy USA niż w jakimkolwiek innym kraju - 35 tys. wojskowych oraz około 15 tys. pracowników cywilnych armii. Istnieje tu rozbudowana infrastruktura strategiczna: m.in. szpital wojskowy w Landstuhl, węzeł lotniczy w Ramstein czy centrum dowodzenia operacjami w Europie i na kontynencie afrykańskim w okolicy Stuttgartu.
Litewski prezydent Gitanas Nauseda zaznaczył, że nie zamierza pouczać innych krajów, jak mają gospodarować swoim budżetem obronnym, ale przypomniał, że członkostwo w NATO wiąże się nie tylko z prawami, ale również z obowiązkami. - Obowiązki te należy wypełniać - napominał. - Zdajemy sobie sprawę, że żaden kraj nie będzie nas bronić, jeśli sami tego nie zrobimy. Chcemy zademonstrować, że będziemy się zdecydowanie bronić. Tylko w takim przypadku możemy liczyć, że partnerzy z NATO będą nas traktować poważnie - powiedział litewski przywódca.