Dziś w szpitalu zmarł 36-letni Bartosz Niedzielski, który 11 grudnia podczas ataku w Strasburgu został postrzelony w głowę przez zamachowca. Według przekazywanych przez media informacji, Polak próbował powstrzymać napastnika, dzięki czemu udało się zapobiec jego wtargnięciu do klubu muzycznego i prawdopodobnej masakry.
Informację o śmierci Bartosza podał na Facebooku jego brat, Jakub Niedzielski.
Bartosz Niedzielski, który od około 20 lat mieszka wraz z matką w Strasburgu, 11 grudnia poszedł na koncert do jednego z klubów muzycznych w mieście.
- Tamtego dnia Bartek poszedł na koncert do jednego z klubów. Jeszcze zanim koncert się rozpoczął, Bartek razem ze znajomym dziennikarzem z Włoch i dwoma muzykami stali przed wejściem. Wyszli zapalić. Wtedy zobaczyli zamachowca z bronią. Od świadków wiemy, że rzucili się, żeby go powstrzymać. Dzięki nim drzwi zostały zamknięte, sprawca nie wszedł do środka. Inaczej doszłoby do masakry. Byłoby jak w paryskim klubie Bataclan, gdzie terroryści strzelali do ludzi jak do kaczek
- opowiadali w rozmowie z portalem wyborcza.pl mieszkający w Strasburgu Renata i Bogusław Bojczukowie.
Bartosz Niedzielski został przez napastnika postrzelony w głowę i w stanie krytycznym trafił do szpitala.
11 grudnia 29-letni Cherif Chekatt otworzył ogień w pobliżu jarmarku bożonarodzeniowego w centrum Strasburga. Sprawca był uzbrojony w broń palną i nóż; mimo że został postrzelony, zdołał uciec z miejsca zbrodni. Na skutek ataku życie straciły trzy osoby, a kilkanaście innych zostało rannych. Dwie kolejne osoby - w tym Polak - zmarły w szpitalu.
Sprawca zamachu został zastrzelony w policyjnej obławie w czwartek.