Lewicowy kongresman James Clyburn zdradził, że ludzie Donalda Trumpa pomagają Kanye Westowi w prowadzeniu kampanii wyborczej. Boi się, że w ten sposób odbiorą Joe Bidenowi głosy. Nie wiadomo, czy teoria lewicowego polityka ma odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Słynny raper Kanye West zapowiedział już w 2015 roku, że wystartuje w wyborach prezydenckich w 2020. Jego plany zmieniły się po zwycięstwie Donalda Trumpa. Nie ukrywający swoich prawicowych poglądów i chrześcijańskiej wiary muzyk został jednym z niewielu celebrytów, którzy go popierali. Zaczął wtedy deklarować, że wystartuje dopiero w 2024 i jeszcze w lutym tego roku twierdził, że zagłosuje na Trumpa.
4 lipca West ogłosił na Twitterze, że jednak wystartuje w tym roku. Nikogo to szczególnie nie zdziwiło. W każdych wyborach startują tacy egzotyczni kandydaci i nikt nie daje im szansy na zwycięstwo, a oni sami zdobywają maksymalnie po kilka promili głosów.
W wypadku Westa te szanse były o tyle mniejsze, że jako kandydat zarejestrował się dopiero 15 lipca – a to oznacza, że w wielu stanach nie będzie miał już czasu zarejestrować listy poparcia i jego nazwisko nie znajdzie się na kartach wyborczych.
Czarnoskóry polityk Demokratów Jim Clyburn to jedna z najważniejszych postaci tej partii. Od czternastu kadencji reprezentuje szósty okręg wyborczy Południowej Karoliny w Izbie Reprezentantów i obecnie po raz drugi piastuje stanowisko tzw. whipa czyli osoby, która zarządza strategią legislacyjną swojej partii i pilnuje w niej dyscypliny. To jedno z najważniejszych stanowisk w Kongresie.
Rozmawiając z Andreą Mitchell na antenie stacji MSNBC Clyburn stwierdzi, że kampania Trumpa po cichu pomaga Westowi z rejestracją kandydatów. Jako jedyny przykład podał jednak to, że pracownik kampanii Trumpa dostarczył jego listy poparcia w Wisconsin.
Zdaniem Clyburna ta rzekoma współpraca ma na celu odebranie Bidenowi głosów czarnoskórych, którzy w USA są najbardziej żelaznym z elektoratów lewicy. Cyburn zauważył, że nie musi ich odebrać wiele, o ile zrobi to we właściwych stanach.
Przypomniał, że kandydatura Jill Stein z partii Zielonych w 2016 roku odebrała Clinton jedynie około 80 tysięcy głosów, ale wystarczyło to do tego, aby przegrała wybory.
Na razie oczywiście nie wiadomo czy jego słowa są prawdą i czy ludzie Trumpa faktycznie pomagają Westowi, aby ten z kolei pomógł jemu w pokonaniu Bidena. Szanse na realizację tego "rzekomego planu" jednak istnieją.
Czarnoskórzy wyborcy w większości na pewno poprą go na kandydata lewicy, tym bardziej, że Biden służył z pierwszym czarnoskórym prezydentem. Ale nie widać wśród nich entuzjazmu dla tej kandydatury, w czym niebagatelną rolę odegrała seria wpadek polityka – jak np. stwierdzenie, że "czarny, który się waha nad tym na kogo głosować, nie jest prawdziwym czarnym" albo stwierdzenie, że... "są dużo mniej zróżnicowani od Latynosów".