Sąd w Paryżu uznał w poniedziałek liderkę francuskiej prawicy Marine Le Pen za winną sprzeniewierzenia funduszy publicznych w procesie dotyczącym fikcyjnego zatrudniania asystentów eurodeputowanych. Za winnych sąd uznał również ośmiu współoskarżonych z Le Pen. Kara to 4 lata więzienia, w tym dwóch w zawieszeniu.
Sąd w Paryżu orzekł także o zakazie udziału liderki francuskiej prawicy i innych oskarżonych w wyborach we Francji.
Sąd orzekł, że zakaz będzie egzekwowany natychmiast i będzie obowiązywał przez 5 lat, co oznacza, że Le Pen nie będzie mogła startować w wyborach prezydenckich w 2027 roku.
Orzeczenie przez sąd natychmiastowego wykonania kary oznacza, że zakaz obowiązuje nawet w przypadku apelacji, tj. odwołanie się od wyroku nie zawiesiłoby tej kary. Prokuratura żądała, by Le Pen zabroniono ubiegania się o funkcje publiczne przez pięć lat i sąd przychylił się do tego wniosku.
Sama zainteresowana opuściła salę posiedzeń sądu przed odczytaniem wyroku w całości i zanim ogłoszony został wymiar kary dla niej. Przybyła później do siedziby Zjednoczenia Narodowego (RN), lecz nie wypowiedziała się dla dziennikarzy zgromadzonych przed budynkiem.
W minionym tygodniu Rada Konstytucyjna Francji zdecydowała, że ze startu w wyborach w tym kraju może wykluczyć już wyrok w 1. instancji.
Decyzja ta zapadła zaledwie kilka dni przed zapowiedzią wyroku sądu w sprawie prowadzącej w sondażach Marine Le Pen. Polityk jest szefową partii, która w ostatnich wyborach uzyskała największe poparcie, na poziomie 33 proc.
Co ciekawe, szefem Rady Konstytucyjnej jest Richard Ferrand, były szef biura wykonawczego partii Emmanuela Macrona.