Kreml - w osobie rzecznika Dmitrija Pieskowa - przypuszcza atak na prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego. Chodzi o słowa, które Zełenski wypowiedział podczas wczorajszej wizyty w Polsce. - Chodzi o punkt widzenia, który jest obraźliwy dla dziesiątków milionów Rosjan i obywateli krajów Wspólnoty Niepodległych Państw - stwierdził Pieskow.
- Polska, naród polski, pierwszy odczuł na sobie konsekwencje zbrodniczego spisku reżimów totalitarnych, co pozwoliło nazistom (dokonać) Holokaustu. Dzisiaj Europa i świat nie mają prawa milczeć, jak to było w 1939 roku. Europa i świat nie powinien być obojętny (...), tylko (wspólnota) świata może dać odsiecz agresji
- powiedział wczoraj podczas wspólnej konferencji po spotkaniu z Andrzejem Dudą Wołodymyr Zełenski.
Ta wypowiedź wywołała poruszenie na Kremlu, który postanowił przypuścić atak na prezydenta Ukrainy.
- Kategorycznie nie zgadzamy się z tą wypowiedzią. Prezydent Ukrainy solidaryzuje się w niej z nadzwyczaj błędnym, w naszej ocenie, punktem widzenia władz polskich
- powiedział Pieskow.
Jak dodał chodzi o punkt widzenia, "który jest obraźliwy dla dziesiątków milionów Rosjan i obywateli krajów Wspólnoty Niepodległych Państw, których rodzice, dziadowie i krewni oddali życie za wyzwolenie Europy, w tym Polski, od faszyzmu".
Rzecznik Kremla powiedział, że władze Rosji "nie akceptują" wypowiedzi Zełenskiego i "uważają ją za błędną". Nie odpowiedział jednocześnie na pytanie, czy słowa ukraińskiego przywódcy wpłyną na relacje między Moskwą i Kijowem. Ocenił, że w tych relacjach "daleko jest jeszcze do trwałej tendencji do normalizacji".
Wcześniej wypowiedź Zełenskiego odnotował dziennik "Kommiersant", który uznał, że prezydent Ukrainy "faktycznie uznał wspólną odpowiedzialność Niemiec i ZSRR za wybuch wojny" i "niedwuznacznie stanął po stronie Warszawy w sporze o historię z Moskwą".