Oficjalne konto węgierskiego rządu na Twitterze zostało dzisiaj bez ostrzeżenia zablokowane, a następnie - po interwencji rzecznika rządu Zoltana Kovacsa - bez słowa przywrócone. "Wygląda na to, że ostatecznie zawitał nowy wspaniały świat, w którym może się przydarzyć coś tak absurdalnego, że giganty technologii zmuszają do milczenia tych, którzy mają inne zdanie niż liberałowie" - napisał rzecznik. Internauci kpią z Twittera i nawołują do stworzenia niezależnej od koncernów platformy społecznościowej, gdzie nie będzie cenzury konserwatywnych treści.
"Twitter bez uprzedzenia zawiesił oficjalne konto rządu węgierskiego About Hungary w tym serwisie społecznościowym" – oświadczył w środę rzecznik rządu Zoltan Kovacs na swoim profilu na Facebooku.
Kovacs uznał ten fakt za „nadzwyczaj ciekawy” w świetle tego, że Komisja Europejska akurat w środę opublikuje swój pierwszy roczny raport na temat praworządności w Unii Europejskiej.
Wygląda na to, że ostatecznie zawitał nowy wspaniały świat, w którym może się przydarzyć coś tak absurdalnego, że giganty technologii zmuszają do milczenia tych, którzy mają inne zdanie niż liberałowie
– napisał Kovacs.
Dodał, że podjął niezbędne kroki i czeka na oficjalną odpowiedź oraz wyjaśnienia Twittera. Po czterdziestu pięciu minutach konto odblokowano - również bez podania powodów.
This account was indeed suspended without warning or explanation. It has apparently now been restored -- also without explanation. https://t.co/aneieyMjIm
— About Hungary (@abouthungary) September 30, 2020
Tymczasem na koncie rzecznika trwa dyskusja na temat cenzury konserwatywnych treści i postaci. Internauci domagają się stworzenia niezależnego środka przekazu, bez wpływu światowych gigantów technologicznych, powiązanych układami z lewicowymi organizacjami.
Nie rozumiem, dlaczego nie podejmujemy działań w takich przypadkach, skoro od lat na Facebooku na Twitterze i YouTube, istnieje całkowicie stronnicza cenzura na temat prawicowych opinii, vlogerów, teraz też polityków i organizacji politycznych
- napisał Ferenc.
Twitter, Facebook i inni to propagandowe narzędzia międzynarodowego dużego kapitału. To tak, jakbyśmy chcieli reklamować wartości obywatelskie w "Prawdzie" w Związku Radzieckim
- dodał Peter.