- Rosjanie od wieków wykorzystują problemy wewnętrzne swoich sąsiadów, a także często je kreują po to, żeby pełnić potem rolę "sędziego, arbitra" - powiedział europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki, komentując "pokojową misję" Rosji w Kazachstanie.
W ostatnich dniach zaostrzyły się protesty w Kazachstanie, które wybuchły w ubiegłym tygodniu w związku z podwyżkami cen gazu. Protestujący domagają się zmian systemu politycznego i większego otwarcia na rozwiązania demokratyczne. W krwawych zamieszkach - zarówno po stronie protestujących, jak i służb - zginęło kilkadziesiąt osób, wielu jest rannych.
"Siły pokojowe" ODKB w Kazachstanie będą liczyć ok. 2,5 tys. żołnierzy - podał Reuters, powołując się na sekretariat tego sojuszu wojskowego. Będą one pochodzić głównie z Rosji, a dowodzić nimi będzie rosyjski generał "od zadań specjalnych" Andriej Sierdiukow. W 2014 r. kierował on siłami Rosji w operacji krymskiej, a od 2016 r. stoi na czele rosyjskich wojsk powietrznodesantowych.
Zapytaliśmy europosła Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Czarneckiego o to, co sądzi o "akcji pokojowej" Rosji w Kazachstanie oraz tym, że na ich czele stanie człowiek odpowiadający za operację krymską.
- Jest takie powiedzenie "panie Boże broń nas od przyjaciół, bo z wrogami poradzimy sobie sami". Ta nominacja to oczywiście jest bardzo znamienny sygnał. Rosjanie od wieków wykorzystują problemy wewnętrzne swoich sąsiadów, a także często je kreują po to, żeby pełnić potem rolę "sędziego, arbitra"
- stwierdził.
- Myślę, że tutaj niestety to, co się teraz dzieje, jest efektem takiego a nie innego wyjścia Amerykanów z Afganistanu, bo Rosjanie poczuli krew i stąd ich aktywność w tym regionie, bo przecież Kazachstan jest części Azji centralnej do której zalicza również Afganistan
- dodał.