- Uznanie donbaskich samozwańczych "republik" będzie stanowić akt dalszej agresji Rosji przeciwko Ukrainie - mówi ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ Linda Thomas-Greenfield. Jak ocenia, na razie nie widać konkretnych oznak deeskalacji sytuacji ze strony Moskwy.
Wokół granic Ukrainy wciąż stacjonuje ponad 100 tys. żołnierzy (rosyjskich) i że wciąż zagrażają oni suwerenności i integralności jej granic. Chcemy nadal nalegać na dyplomatyczne rozwiązanie tej sytuacji. Robimy to na najwyższym szczeblu władz, jeśli chodzi o nasze kontakty z Rosjanami, a także kontakty naszych europejskich sojuszników z Rosjanami, by znaleźć tę dyplomatyczną drogę naprzód, która odpowiedziałaby zarówno na ich obawy, jak i obawy nasze i wszystkich naszych sojuszników
- podkreśla ambasador USA przy ONZ.
Dziś Duma Państwowa, izba niższa parlamentu Rosji, przegłosowała uchwałę wzywającą prezydenta Władimira Putina do uznania niepodległości separatystycznych władz tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Zdaniem USA taki ruch stanowi dalszą agresję przeciwko Ukrainie.
To pokazuje, że Rosjanie nie dążą do deeskalacji, jest to kolejny znak konfrontacji i tego, że Kreml nie negocjuje w dobrej wierze. Ale powtórzę, że będziemy nadal nalegać na dyplomację, bo uważamy, że w interesie Rosji nie leży rozpoczęcie konfliktu w regionie. Jasno zapowiedzieliśmy, jaka będzie nasza odpowiedź, zwłaszcza jeśli chodzi o sankcje, które nałożymy razem z europejskimi przyjaciółmi, i ich efekt na ich gospodarkę. Będzie on mocny i bardzo, bardzo odczuwalny dla zwykłych obywateli Rosji
- zaznacza Linda Thomas-Greenfield.
I przypomina, że sekretarz generalny ONZ (Antonio Guterres) w poniedziałkowym oświadczeniu bardzo mocno podkreślił, że jakikolwiek atak na Ukrainę jest pogwałceniem Karty Narodów Zjednoczonych. "To nie jest konfrontacja między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. To konfrontacja między Rosją a światem, bo wszyscy podpisaliśmy się pod wartościami zawartymi w Karcie" - stwierdza Amerykanka..
Polska spodziewa się, że jeśli dojdzie do rosyjskiej agresji, może to oznaczać wielki napływ uchodźców z Ukrainy. Polskie władze już zapowiedziały, że zwrócą się w takim przypadku o pomoc, również do USA.
"Jeśli dojdzie do kryzysu humanitarnego i napływu uchodźców do Polski, Polska może być spokojna, że USA ją wesprą wraz z innymi europejskimi sojusznikami. Współpracujemy też blisko z organizacjami humanitarnymi, Wysokim Komisarzem Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców i innymi, by móc dostarczyć potrzebną pomoc. Odbyliśmy z nimi dyskusje, by przygotować plany na taką ewentualność. Będziemy wspierać zarówno ich wysiłki, jak i Polski"
- zapewnia ambasador USA przy ONZ.