Emmanuel Macron ostatnio nie ma dobrej passy. Wokół francuskiego prezydenta rozciąga się aura kolejnych skandali, a czarę goryczy dopełnia wielotygodniowy protest "żółtych kamizelek". Teraz okazało się, że dwaj jego zaufani współpracownicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo pracowali "na lewo" dla rosyjskiego oligarchy z bliskiego otoczenia Władimira Putina.
Francuskie media poinformowały, że Alexandre Benalla, wiceszef kancelarii prezydenta Macrona, który odszedł niedawno w atmosferze skandalu po tym, jak w przebraniu policjanta brutalnie pobił dwóch policjantów, pracował dla rosyjskiego miliardera Iskandera Machmudowa.
Benalla wraz z innym pracownikiem kancelarii, również odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Macrona, zainkasowali od oligarchy 300 tysięcy euro.
Benalla przebywa obecnie w Wielkiej Brytanii. Posiada dwa paszporty dyplomatyczne. Francuskie media sugerują, że miał je wykorzystywać podczas podróży w prywatnych celach.
Alexandre Benalla wraz ze swoim współpracownikiem w tajemnicy mieli ochraniać Iskandera Machmudowa, który pochodzi z bliskiego otoczenia Władimira Putina i jest podejrzewany o związki ze zorganizowaną przestępczością.
Kolejny skandal w otoczeniu francuskiego prezydenta wywołał falę alarmistycznych komentarzy w mediach. Paryska prasa jest zgodna w ocenie zaistniałej sytuacji podkreślając, że narazili oni na niebezpieczeństwo francuskie państwo.