Do wyborów do niemieckiego Bundestagu zostało już niespełna trzy tygodnie, a w fatalnej sytuacji - jak pokazują sondaże - jest rządząca od kilkunastu lat za zachodnią granicą chadecja. Jak wynika z opublikowanego dzisiaj sondażu przeprowadzonego przez instytut Forsa CDU/CSU może liczyć na poparcie 19 proc. ankietowanych, co jest rekordowo niskim wynikiem chadeków w historii badania.
Nie jest to dobra wróżba dla kandydata na kanclerza z ramienia CDU/CSU - Armina Lascheta, który "namaszczony" został jako następca ustępującej z fotela szefowej rząd federalnego Angeli Merkel.
Gdyby wybory odbyły się bowiem dzisiaj, na najwyższe poparcie liczyć mogliby socjaldemokraci z SPD (25 proc.), na drugim miejscu uplasowała by się chadecja, a na trzecim - Zieloni z poparciem na poziomie 17 proc. Jak zaznaczają analitycy, SPD w ostatnim tygodniach jest na wznoszącej, w przeciwieństwie do CDU/CSU, których poparcie z tygodnia na tydzień maleje.
Dodatkowo, w sondażu dotyczącym obsady fotela kanclerza, kandydat SPD - Olaf Scholz - dystansuje o ponad 20 punktów Lascheta (którego na czele rządu widzi tylko 9 proc. badanych).
Na pomoc Laschetowi i CDU ruszyła sama Angela Merkel.
We wtorek w Bundestagu ustępująca kanclerz grzmiała, kreślając wizję możliwego sojuszu SPD, Zielonych i "niewykluczone, że także postkomunistycznej Lewicy". Przekonywała, że rząd chadecji z Laschetem na czele to najlepsza opcja dla Niemiec i źródło stabilizacji oraz zaufania.
Wystąpienie "interwencyjne" Merkel spotkało się z buczeniem i okrzykami ze strony lewicy.
- Mój Boże, co za zamieszanie. Jestem deputowaną do Bundestagu od ponad 30 lat i gdzie powinniśmy omawiać takie kwestie, jak nie tutaj? - pytała Merkel.
Wybory do Bundestagu odbędą się 26 września.