32-letni obywatel Bangladeszu, który jest głównym podejrzanym w sprawie morderstwa Polki na greckiej wyspie Kos, został doprowadzony do organów ścigania. - Upiera się, że nic nie zrobił - podaje portal protothema.gr. Sprawa zabójstwa Anastazji Rubińskiej jest tematem numer jeden w greckich mediach.
Obywatel Bangladeszu jest wciąż zatrzymany w sprawie śmierci Anastazji Rubińskiej. - To człowiek, który widział ją po raz ostatni i który od pierwszej chwili był uważany za podejrzanego, ponieważ podczas przesłuchania przez policję popadł w wiele sprzeczności - informuje protothema.gr.
Kolejne przesłuchanie 32-latka z Azji, jak informuje grecka telewizja MEGA TV, jest planowane na środę 21 czerwca.
Temat morderstwa Anastazji Rubińskiej jest numerem jeden w greckich mediach: praktycznie wszystkie stacje telewizyjne i portale z tego kraju informują o tym, co wydarzyło się na wyspie Kos. Nieoficjalnie mówi się, że Polka mogła paść ofiarą zbiorowego gwałtu dokonanego przez migrantów, a następnie została zamordowana.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Anastazji Rubińskiej wszczęła też wrocławska Prokuratura Okręgowa. Śledczy wystąpią do greckich organów ścigania o przekazaniu materiałów w sprawie. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że Polska będzie domagać się wydania podejrzanego w tej sprawie.
Ojciec zamordowanej 27-latki Andrzej Rubiński powiedział, że Anastazja była wspaniałą i ufną dziewczyną, ale znalazła się w złym miejscu i zaufała niewłaściwym ludziom. "Córka była na zwolnieniu lekarskim, bo miała poparzona dłoń. W dniu zaginięcia, o godz. 22.30 miała się spotkać ze swoim chłopakiem w barze Alexander, kilkaset metrów od jego pracy. Zadzwoniła do niego, że będzie za kilka minut, ale nie przyjechała" - opowiadał Rubiński.
Dodał, że Anastazja zdążyła jeszcze wysłać zrzut ekranu z lokalizacją, ale oznaczone miejsce było pustkowiem. Ojciec 27-latki podkreślił, że chłopak chciał od razu zgłosić zaginięcie na policji, ale powiedziano mu, że ma to zrobić następnego dnia. Wtedy - jak dodał ojciec zamordowanej - pojechał na komendę policji, ale intensywne działania miały według niego zostać podjęte dopiero dzień później.
"Wtedy zaczęli przeglądać nagrania z monitoringu, odkryli numery motoru, którym miała być wieziona i dotarli do sprawcy" - mówił Rubiński.
Anastazja i jej chłopak byli parą od 10 lat. Na Kos, gdzie pracowali w pięciogwiazdkowym hotelu, pojechali na początku maja. Wcześniej razem pracowali m.in. w Holandii, Francji i Portugalii. Za pracą mieli jeździć już ok. osiem lat. "Żyli jak małżeństwo, jeździli po świecie od ośmiu lat. Cztery lata z przerwami spędzili w Holandii. Na Kos pojechali, bo praca w Holandii się zepsuła, zarobki były małe. Chcieli też zwiedzać, coś zobaczyć" - opowiadał Rubiński.
Pytany o chłopaka Anastazji odpowiedział, że zna go bardzo dobrze i ma do niego pełne zaufanie. "On bardzo to przeżywa" - mówił. Ojciec 27-latki dodał, że od mamy Anastazji greccy śledczy pobrali próbki DNA. Mają być porównywane w celu ostatecznej identyfikacji.
Andrzej Rubiński odniósł się również do włączenia się w sprawę polskiej prokuratury. "Jestem zadowolony, że polska prokuratura zajęła się tą sprawą. Kwestia wyjaśnienia i ukarania sprawców to jedno, druga sprawa to transport ciała do Polski. To byłby olbrzymi koszt" - powiedział.