Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Świat

Gra o Grenlandię. „Gazeta Polska”: Uderzenie w interesy Rosji i Chin

Dążenie Donalda Trumpa do przejęcia – w ten czy inny sposób – kontroli nad Grenlandią dyktuje interes narodowy Stanów Zjednoczonych. Konieczność wzmocnienia słabego obecnie odcinka bezpieczeństwa USA, ale też Zachodu, który zaniedbał po zakończeniu zimnej wojny Arktykę. Rosja i Chiny w tym czasie budowały swoją siłę w tej części świata. To dlatego dziś nie ma innego wyboru: Grenlandia będzie albo amerykańska, albo rosyjsko-chińska.

Rosja zwiększy siły stacjonujące w Arktyce – zapowiada Władimir Putin. Wojna z Ukrainą nieco zahamowała rozbudowę siły militarnej Moskwy na Dalekiej Północy, ale Kreml zrobi wszystko, aby realizować ogłoszoną kilka lat temu strategię ekspansji w tej części świata. Na odbywającym się kilka dni temu w Murmańsku forum dotyczącym Arktyki, Putin stwierdził, że „to oczywiste, iż rola i znaczenie Arktyki zarówno dla Rosji, jak i dla całego świata rośnie. Ale niestety, geopolityczna konkurencja, walka o pozycje w tym regionie również się nasila”. Putin wezwał do rozbudowy północnych portów Rosji i budowy floty handlowej w Arktyce, wspieranej przez lodołamacze nowej generacji, w tym te o napędzie jądrowym.

Reklama

Od czasu aneksji Krymu w 2014 roku Rosja zbudowała ponad 470 instalacji wojskowych w regionie Arktyki. Do tej pory Zachód lekceważył te działania rosyjskie, podobnie jak wejście do gry w Arktyce Chin. Trump wie, że to ostatni dzwonek, by zahamować ekspansję rosyjsko-chińską, zagrażającą coraz bardziej z tej strony Ameryce. Europa powinna popierać, a przynajmniej rozumieć motywy Białego Domu. Wszak sama też straci, jeśli Xi z Putinem rozpanoszą się w części świata strategicznie ważnej dla choćby militarnego sojuszu transatlantyckiego.

Brama do Ameryki

Kiedy Donald Trump już w 2019 roku proponował Danii wykup Grenlandii, został wyśmiany w Kopenhadze i zignorowany w Nuuk. Pięć lat później nikt już sobie z tego nie żartuje. Wszystko za sprawą zmian klimatycznych (otwierających coraz większy dostęp do zasobów wyspy i szlaków morskich w Arktyce), wzrostu poczucia zagrożenia w Europie po inwazji Rosji na Ukrainę, wreszcie globalnych ambicji rosnących militarnie i gospodarczo Chin – głównego rywala Stanów Zjednoczonych. Geopolityczne znaczenie tego terytorium rośnie wraz z topnieniem jego rozległej pokrywy lodowej. USA są poważnie zaniepokojone rosnącymi wpływami ekonomicznymi i wojskowymi Rosji oraz Chin w tej części świata. Rosja buduje tam kolejne bazy wojenne, chce zwiększać wydobycie ropy naftowej i gazu z szelfu arktycznego, a Północny Szlak Morski uczynić jedną z głównych transportowych arterii świata.

Położona na dalekiej północy między USA a Europą wyspa jest domem dla amerykańskiej bazy wojskowej, która monitoruje przestrzeń kosmiczną i wykrywa zagrożenia rakietowe, a także posiada duże rezerwy złota, diamentów, uranu i metali ziem rzadkich wykorzystywanych w urządzeniach elektronicznych. Oczekuje się również, że w nadchodzących dziesięcioleciach stanie się kluczową częścią globalnych szlaków żeglugowych. Kontrola nad surowcami naturalnymi wyspy to dla USA klucz do przeciwdziałania chińskiej dominacji na światowym rynku metali ziem rzadkich.
Stany Zjednoczone od dawna postrzegają Grenlandię jako niezwykle ważną dla swojej obrony. „Nie ma wątpliwości, że jest to geostrategicznie ważne dla obrony bezpieczeństwa narodowego USA przed rosyjskimi rakietami. Najkrótsza droga dla rosyjskich rakiet w kierunku USA prowadzi przez biegun północny, przez Grenlandię” – mówił Głosowi Ameryki Marc Jacobsen, analityk z Królewskiego Duńskiego Kolegium Obrony w Kopenhadze.

 / 

Emerytowany amerykański generał Terrence J. O’Shaughnessy, który służył jako dowódca Dowództwa Północnego USA, powiedział podczas przesłuchania w Senacie w lutym 2020 roku, że gdyby Rosja miała zaatakować Stany Zjednoczone, prawdopodobnie zrobiłaby to przez Arktykę: „Arktyka nie jest już murem twierdzy, a nasze oceany nie są już fosami ochronnymi; są teraz drogami podejścia”. Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Trumpa, Robert C. O’Brien, powiedział:

„Grenlandia to autostrada z Arktyki aż do Ameryki Północnej, do Stanów Zjednoczonych. Jest strategicznie bardzo ważna dla Arktyki, która będzie krytycznym polem bitwy w przyszłości, ponieważ w miarę ocieplania się klimatu Arktyka będzie drogą, która być może ograniczy wykorzystanie Kanału Panamskiego”.

Grenlandia jest domem najbardziej wysuniętej na północ amerykańskiej bazy wojskowej Pituffik, która działa od lat 50. XX wieku. Wcześniej nazywała się Thule i należała do Sił Powietrznych USA (w czasie zimnej wojny stacjonowały tu bombowce strategiczne), a w 2020 roku baza została podporządkowana Siłom Kosmicznym USA. Znajdują się tam zaawansowane radary wczesnego ostrzegania, stanowiące istotne ogniwo obrony powietrznej i morskiej NATO i USA. Baza jest ważnym elementem obrony przeciwrakietowej Stanów Zjednoczonych oraz systemu obserwacji kosmicznej i kontroli satelitów. Kontrola całej wyspy umożliwiłaby Waszyngtonowi lepsze odstraszanie Moskwy i możliwość wykrywania, a ostatecznie neutralizowania rosyjskich samolotów i okrętów podwodnych, operujących w Arktyce lub na Północnym Atlantyku.

Zatrzymać Rosję i Chiny

W ostatnich latach Rosja zainwestowała znaczne środki w swoje arktyczne aktywa wojskowe. W najbardziej wysuniętej na północ bazie lotniczej Nagurskoje na północnym wybrzeżu Syberii znajdują się zdolne do przenoszenia pocisków nuklearnych bombowce strategiczne, systemy rakietowe i systemy nadzoru. Rosyjskie atomowe okręty podwodne patrolują morza Arktyki, a licząca kilkadziesiąt jednostek flota lodołamaczy o napędzie atomowym nie ma sobie równych na świecie. Chiny i Rosja przeprowadziły wspólne ćwiczenia wojskowe w Arktyce. Chociaż ChRL nie jest krajem arktycznym, stara się być ważnym graczem w regionie. W ostatnich latach Pekin starał się kupić porty, inną infrastrukturę i prawa do wydobycia na Grenlandii, choć nie odniósł sukcesu. Stany Zjednoczone podejrzewają, że prawdziwym celem Chin w tych projektach było umieszczenie czujników i radarów podwójnego zastosowania na kole podbiegunowym, aby zbierać informacje wywiadowcze na temat amerykańskich operacji kosmicznych w regionie.

Grenlandia kryje ogromne zapasy metali rzadkich, niezbędnych dla produkcji elektroniki. To nawet 38,5 mln ton – cała reszta świata kryje 120 mln ton.

Obecnie 90 proc. tych metali na światowy rynek dostarczają Chiny. USA chcą zmniejszyć tę zależność, tymczasem chińskie koncerny kontrolują szereg dużych projektów górniczych na Grenlandii. W Kvanefjeld spółki z Państwa Środka planują rozpocząć wydobywanie nie tylko uranu, lecz także innych rzadkich minerałów. Chińskie firmy inwestują też w kopalnie cynku i żelaza. ChRL planowała także zbudować na wyspie jednocześnie kilka lotnisk na zamówienie duńskich władz. Ten największy infrastrukturalny projekt w historii Grenlandii udało się jednak Amerykanom zablokować. Gdyby Chiny uzyskały możliwość kontrolowania portów i lotnisk Grenlandii, oznaczałoby to poważne problemy dla operacji NATO na północnym teatrze. Niektórzy na Zachodzie lekceważą to nawet dziś, bo czymże niby są trzy małe lotniska? Nie zauważają kluczowej kwestii: w miejscu takim jak Grenlandia, z tak małą liczbą mieszkańców i tak małą infrastrukturą, nawet tak mała inwestycja i mała liczba przysłanych chińskich robotników są proporcjonalnie ogromne.

Jednym z powodów, dla których Grenlandia jest tak atrakcyjna dla Chin, jest to, że małe inwestycje obiecują ogromne zyski.

W interesie Moskwy i Pekinu jest pozostanie Grenlandii częścią Królestwa Danii. Opcja niepodległości, nie mówiąc o związku państwowym z USA, ograniczą możliwości rosyjsko-chińskiej ekspansji. Bo każde odejście Grenlandczyków od Kopenhagi oznaczać będzie gwałtowne zwiększenie obecności amerykańskiej – i militarnej, i gospodarczej – na wyspie. Pod zwierzchnictwem duńskim Grenlandia jest bezbronna. I tego też obawiają się Amerykanie. Jeśli Grenlandia zdecyduje się uzyskać niepodległość, Stany Zjednoczone nadal mogą znaleźć sposób na sprawowanie większej kontroli nad wyspą. Taka umowa, jak na przykład z Mikronezją, Wyspami Marshalla i Palau na zachodnim Pacyfiku, dałaby USA wyłączny dostęp wojskowy.

Mogłoby to dać Pentagonowi większy przyczółek w regionie, jednocześnie ograniczając chiński dostęp do arktycznych szlaków żeglugowych oraz znaczenie rosyjskich baz lotniczych i morskich na pobliskim Półwyspie Kolskim. Jeśli nawet Trumpowi nie uda się kupić Grenlandii lub zawrzeć umowy obronnej, może próbować zwiększyć siły amerykańskie na wyspie.

Reklama